Wywiad z Kasią Bulicz- Kasprzak



1. Jakie wydarzenie zapoczątkowało to, że zaczęłaś pisać książki?

Wskazanie punktu, który zapoczątkował moją przygodę z pisaniem wcale nie jest łatwe. Mogłabym powiedzieć, że to zaczęło się w chwili, gdy usłyszałam o konkursie organizowanym przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Gdy jednak spojrzeć na to głębiej, rodzi się pytanie: dlaczego w ogóle chciałam wziąć w nim udział? Skąd przypuszczenie, że wiem, jak napisać książkę? O ile odpowiedź na pierwsze pytanie może być prosta – chęć sprawdzenia się, podjęcie wyzwania. Z drugim już trudniej. Jestem zagorzałą czytelniczką, nie myślałam jednak o pisaniu. Kiedy zabierałam się do pracy nad „Nie licząc kota” miałam pewną wiedzę teoretyczną, wyniesioną ze studiów, i wieloletnie obserwacje efektów pisarskiej pracy innych. Mimo to napisanie powieści wydawało mi się zadaniem niewykonalnym. Żałowałabym jednak, gdybym nie podjęła próby. Okazało się, że wyobraźnia i odrobina dyscypliny są niezbędnymi składnikami. Pomogło również bieganie i wsparcie rodziny.

2. Odmieniło to Twoje życie?

Jeśli pytasz, czy w moim życiu nastąpiła jakaś spektakularna zmiana, to nie. Jednak każde działanie, które podejmujemy, prowadzi do różnych zmian w naszym życiu. Takich właśnie, drobnych, ale istotnych zmian było kilka. Po pierwsze znalazłam satysfakcjonujące, przyjemne zajęcie. Po drugie poznałam inne piszące osoby, z niektórymi z nich połączyły mnie serdeczne przyjaźnie. Po trzecie poznałam samą siebie z zupełnie innej strony.

3. Skąd wziął się pomysł na stworzenie ,,Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna''? Jakie wydarzenia opisywało się najtrudniej w całej powieści?


Kiedy przeczytałam o konkursie WNK nie od razu siadłam do pisania. Myśl o wzięciu udziału chodziła mi po głowie, ale decyzja nie była podjęta. Ponieważ biegam, to na każdym trening u o tym myślałam. Czy mogę coś na pisać? O czym byłaby ta historia? W głowie pojawiały się pojedyncze sceny, fragmenty dialogów, bohaterowie. W pewnej chwili zorientowałam się, że właściwie wszystko mam już wymyślone, wystarczy usiąść i zapisać.

O czym pisało się najtrudniej? Myślę, że o młodości Joasi. Miała szczęśliwe dzieciństwo i nagle wszystko się zawaliło. Rodzice wyemigrowali za chlebem, ona została z ciotką, która nie potrafiła zaprzyjaźnić się z nastolatką. Chciałam, żeby czytelniczki zrozumiały, co Joasia wtedy czuła.

4. Skąd czerpiesz inspiracje? Z życia, z własnych doświadczeń?

To, jak postrzegamy świat, jest sumą pewnych życiowych doświadczeń, nie da się od tego uciec, dlatego na pewno moje doświadczenia są obecne w książkach. Staram się jednak nie odwoływać wprost do tego, co przeżyłam. Powieść to fikcja i ma być wymyślona, a wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest po prostu przypadkowe.

5. Czy wczuwasz się w bohaterów jakich opisujesz? Co wtedy czujesz?

Opisywanie bohatera, to trochę aktorstwo. Na chwilę muszę zapomnieć, kim jestem i wcielić się w osobę, która jest ode mnie inna – ma inny charakter, doświadczenia, poglądy i przyzwyczajenia. Czasem przychodzi to łatwo, czasem trudniej, ale jest niezbędne do zrozumienia postaci i wiarygodnego jej przedstawienia. Jeśli autor nie lubi bohatera, nie polubią go czytelnicy, jeśli autor nie rozumie motywacji, czytelnicy też nie zrozumieją. Dlatego mam nadzieję, że opisując postać, czuję dokładnie to, co czytelnik, kiedy o niej czyta.

6. Jak sądzisz, młodzież czyta teraz więcej książek, czy raczej mniej?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony mamy alarmujące statystyki, ale pamiętam, że wśród moich koleżanek w szkole były takie, które nie lubiły czytać, czy wręcz otwarcie mówiły, że nie czytają. Ja mam zawsze jedną odpowiedź – „Nie czytasz? Nie ma się czym chwalić”. Choć oczywiście rozumiem, że czytanie to pasja i jeśli nie miał kto jej zaszczepić w dziecku, to młodemu człowiekowi po prostu trudno jest się przełamać, by zaprzyjaźnić się z książką. Zwłaszcza, że wybór właściwej dla siebie lektury wymaga pewnej świadomości. Mnie w pierwszych wyborach pomagali rodzice, cudowne panie bibliotekarki ze szkolnej biblioteki i charyzmatyczny nauczyciel języka polskiego.

Z drugiej strony widzę wokół siebie młodych ludzi pogrążonych w lekturze. Młode osoby, takie jak Ty, dla których czytanie jest pasją. Z przyjemnością obserwuję książkową blogosferę i widzę czytelniczki, które nie tylko dużo czytają, ale jeszcze znajdują czas, by dzielić się swoimi przemyśleniami. Zarażają pasją, pisząc o książkach. Podoba mi się entuzjazm, z jakim to robią.

7.  Jak sprawić, by książki w świecie młodzieży nie przestały istnieć?

Moim zdaniem miłość do czytania zaczyna się w dzieciństwie. To zadanie rodziców, by zachęcać dziecko do książek, przedstawiając mu ciekawe, dostosowane nie tylko do wieku, ale również do zainteresowań, lektury. Kiedy dziecko idzie do szkoły, to nauczyciele przejmują częściowo ten obowiązek. Nauczyciel, który sam nie lubi czytać, nie zachęci do tego uczniów. Powiem szczerze, że lista lektur pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście mówi się już o zmianach. Do czytania powinny motywować osoby, które chętnie zaglądają do książek. Trzeba głośno mówić o swojej pasji i zachęcać innych. Jeśli któraś książka ci się spodobała powiedz o tym koleżankom, również tym nie czytającym. Może którąś zaintrygujesz.

8. Z jakimi wrażeniami wróciłaś do domu po Targach Książki w Katowicach?

Dla mnie targi to przede wszystkim okazja, by spotkać się i porozmawiać z pisarzami. Jeśli na Targi Książki w Katowicach spojrzeć pod tym kątem, to były dla mnie bardziej satysfakcjonujące niż targi w Krakowie czy Warszawie , gdzie nikt nie ma czasu na spokojną rozmowę. Bardzo podobał mi się sposób zorganizowania paneli dyskusyjnych, których mogłam słuchać, siedząc na stoisku Granice.pl

9. Zepsuł Ci się komputer, a masz dobry pomysł do zapisania... Gdzie byś go zapisała? Zdarzyła się kiedyś taka sytuacja, że musiałaś gdzieś indziej zapisać myśli niż na komputerze?

Należę do ludzi, którzy sprawniej piszą ręcznie, niż na klawiaturze. W ogóle bardziej lubię pisanie ręczne. Łatwiej mi się skupić, kiedy patrzę na końcówkę długopisu pędzącą przez białą kartkę. Na początkowym etapie pracy każda moja książka to góra ręcznych notatek, planów, zapisów, obrazków. „Nalewka zapomnienia” w całości została napisana ręcznie. W innych książkach stosunek tego, co na papierze, do tego, co napisałam na komputerze był różny. Dlatego sytuacja, gdy psuje mi się komputer, nie jest przerażająca.

Zawsze mam przy sobie terminarz, który wykorzystuję jako notatnik. Kiedy dobry pomysł przyjdzie mi do głowy w tramwaju po prostu sięgam do torebki.

10.  Wspomnienie z dzieciństwa, które pamiętasz do dziś?

Jest ich bardzo wiele. Pamiętam podwórko w Lubaniu, przy bloku w którym mieszkaliśmy, miałam tam fajne koleżanki i kolegów. Pamiętam szkołę i pierwszą dwóję, pierwszy rower i to jak z niego spadłam i wylądowałam w szpitalu. Pamiętam wakacje u babci i letnie wieczory, kiedy opowiadała o Podolu. 

11. Gdybyś znalazła się na bezludnej wyspie z książką w ręku, jaki miałaby tytuł? Dlaczego akurat tę książkę miałabyś ze sobą?

Nie chciałabym się znaleźć w sytuacji, kiedy skazana byłabym na czytanie tylko jednej książki. Jest wiele tytułów, do których wracam często i chętnie, ale nie wiem, czy którykolwiek z nich mógłby wystarczyć na lata samotności na bezludnej wyspie. Jeśli już miałabym być odcięta od ludzkości, to lepiej w starym zamczysku, dysponującym pokaźną biblioteką.

12.  O czym będzie Twoja nowa powieść? Jaki będzie miała tytuł?

W tej chwili pracuję nad dwiema powieściami. Pierwsza to opowieść o biegaczce. Praca nad nią trwa długo, bo pisząc o własnej pasji, chce się to zrobić jak najlepiej. Druga jest historią o kobietach, które wiele dzieli. Łączy je natomiast miejsce, w którym mieszkają i wspólna pasja. Obie książki maja na razie tytuły robocze, nie wiem jakie ostatecznie znajdą się na okładkach.


Dziękuję ci Kasiu za cudowny wywiad <3 Nie mogę się doczekać twoich kolejnych książek :)

Komentarze