Wywiad z Ewą Cichocką

Już niebawem recenzja książki Sycylia: między niebem, a morzem", a teraz zapraszam do bardzo ciekawego wywiadu z autorką :)



1. Magda: Dlaczego Sycylia? Co tak urzekającego jest w tym miejscu, że chciała je Pani przedstawić czytelnikom?

Ewa: Odwołam się do słów Pana Jerzego Stuhra, który ujął to tak: Kocham Sycylię, bo jest dzika, nieuporządkowana i spalona słońcem. Pod tymi słowami także ja się podpisuję. Dla mnie, jak i dla wielu osób zafascynowanych wyspą, jest ona
krainą nieskażonych cywilizacją krajobrazów, a także ostoją dzikiej, ale i groźnej przyrody. Jest też miejscem przenika się historii z teraźniejszością, w której czuje się łączność ze światem starożytnym i epoką Normanów, czasów fascynujących postaci i niezwykłych dzieł sztuki.

Urzekający jest na Sycylii pozór cofania się czy zatrzymania w czasie. Jak pisał Brandstaetter, to kraina stojących zegarów. To daje poczucie oderwania się od zgiełku i pośpiechu, który towarzyszy nam w Europie. Tam życie nie biegnie, ono się powoli snuje. To wszystko daje nam złudzenie, że jesteśmy gdzieś poza czasem i przestrzenią, gdzieś pomiędzy Europą a Afryką.

2. M: Opisuje Pani w swojej książce wiele zdarzeń z historii. Czy czerpała tu Pani z własnej wiedzy historycznej, czy też musiała Pani poszukać właściwych informacji w źródłach internetowych lub książkach historycznych?

E: Myślę, że z naszej literatury poznałam już bardzo dużo na temat Sycylii w bibliotekach i w necie. Poznawanie dziejów wyspy, a szczególnie poprzez ich wpływ na naszych artystów i literatów - czym głównie się zajmowałam, było jak czytanie pasjonującej księgi.

Za każdą nową stroną, wiadomością, ciekawostką czy faktem odsłaniała się jakby kolejna karta, jeszcze bardziej fascynującego świata. Dotarłam do znanych oczywiście utworów, dzieł czy faktów, ale znalazłam także unikalne historie jak np. romans neofitki żydowskiego pochodzenia Heleny Beatus z księdzem, literatem Antonim Szandlerowskim. Ich niespełnione i tragicznie zakończone uczucie rozgrywa się także w sycylijskim tle. Poprzez książkę o przedwojennych skandalach trafiam na groby tych kochanków na Powązkach. Potem podążałam tropem zafascynowanej grecką sztuką Heleny pod te same doryckie ruiny na skraju Sycylii, gdzie czytałam jej wspomnienia. Aż dreszcze przechodziły po plecach.

Pasjonujące były także moje antykwaryczne odkrycia. Takich perełek – wspomnień z XIX i pocz. XX w. znalazłam kilka i to ze starymi rycinami i fotografiami. Jak np. podróżnika i literata Stanisława Bełzy, pastora Henryka Bartscha, Michała Lityńskiego, rektora lwowskiego uniwersytetu czy reporterskie obrazki Zofii Sokołowskiej, zupełnie nieznanej naszej podróżniczki sprzed ponad wieku.

Nadal trafiam na coś nowego, a to listy i wspomnienia, relacje czy przedwojenny reportaż. Czuję się więc jakbym nadal była w podróży, w której odkrywam kolejny kawałek Sycylii i mam nadzieję, że ta wyprawa nigdy się nie skończy.

3. M: Który z opisywanych wątków, nazwanych mariażem kultury polskiej i sycylijskiej, najbardziej Panią poruszył? Którą z tych historii żyła Pani najintensywniej?

E: Trzeba przyznać, że Sycylia stała się inspiracją dla wielu naszych twórców. Od XV do XXI w. Wiele miałam wzruszeń czytając np. wiersze Juliana Ursyna Niemcewicza pisane na stoku wulkanu, historię Hrabiego i zbójców spod Etny w Panu Tadeuszu czy wiersze Brandstaettera i sonety Jarosława Iwaszkiewicza. Ale chyba najbardziej poruszająca jest muzyka polskiego kompozytora, którą poznałam na Sycylii. Myślę tu o Karolu Szymanowskim i jego Źródle Aretuzy, które powstało nad tą mityczną wodą w Syrakuzach. To muzyka trudna i nie bardzo popularna, ale dzięki Sycylii mogłam ją poznać i docenić. Kto wie, czy słuchałabym jeszcze Szymanowskiego?

Poruszyła mnie także wystawa rzeźb Igora Mitoraja wśród doryckich ruin świątyń w Agrigento. Tyle dzieł tego naszego niezwykłego artysty zobaczyłam w takiej ilości po raz pierwszy i do tego w antycznym krajobrazie sprzed 2,5 tysiąca lat. Było to niezwykłe spotkanie kończące moją podróż śladami polskich artystów po Sycylii, będące także dowodem naszej łączności ze Śródziemnomorzem.

4. M: Jak to jest, Pani zdaniem, z podróżami naszych rodaków? Czy Polacy przywiązują wagę do tego, dokąd podróżują? Czy są ciekawi historii i kultury odwiedzanych miejsc, czy jest to raczej płytka fascynacja tym, co nowe?

Nie wiem, jak to jest ze statystykami wśród upodobań naszych turystów, ale spróbuję na to pytanie odpowiedzieć nieco inaczej. Moim zdaniem, dziś, kiedy każdy skrawek świata został już odkryty, poznany i opisany nie ma się co łudzić, że można coś jeszcze odkryć. 

Dzisiejsza łatwość podróżowania sprawia, że ludzie wszędzie już byli. Chcą czegoś więcej, stąd wyprawy archeologiczne, kucharskie, enologiczne, rowerowe czy nurkowe. Ale nie tylko ekstremalne wyprawy i bicie rekordów jest sukcesem. Swój pomysł na podróże i widzenie świata może podjąć każdy, niezależnie od wieku. Moja Mama np. jeździ po świecie i ogląda opery. To jest dla niej najważniejsze wydarzenie i cel każdej podróży. Jej szlaki i wrażenia są niepowtarzalne.

Moje podróże na Sycylię, poznane historie czy miejsca były przecież już nie raz poznane. Ale każdy może wpaść na swój poznawczy pomysł i ułożyć sobie własną trasę i będzie ona miała indywidualny, właśnie odkrywczy wymiar. Do czego serdecznie namawiam.

5. M: Uwielbiam gromadzić pamiątki z odwiedzanych podczas podróży miejsc. Czy Pani też przywiozła takie, które – oprócz wspomnień – będą przypominać o tej cudownej wyprawie?

Tak oczywiście, choć nie lubię typowych suvenirów. Z trwalszych, nawet bardzo „twardych” pamiątek posiadam kawał lawy ze stoków Etny, kryształ z krateru Stromboli czy skały z siarką z Vulcano. Mam, zasuszone strąki chleba świętojańskiego.

Mam też w kuchni foremki do robienia marcepanowych słodyczy frutta di Martorana, które kupiłam w Palermo. Mojej córce przywiozłam marionetkę z teatru lalek w Syrakuzach, przedstawiającą waleczną w zbroi Bradamante, z puklami złotych włosów ukrytych pod hełmem.

Najczęściej jednak przywożę coś do jedzenia, co zdecydowanie przedłuża wspomnienia i pomaga je celebrować. A więc wino Nero d’Avola, niezrównany tuńczyk w puszkach czy słoiku, pesto pistacjowe z Bronte czy czekolada z Modiki, robiona na zimno według azteckich receptur.

Ale najlepszą pamiątką są jednak zdjęcia, z których przygotowuję wystawy i prezentacje. To pozwala mi na przeżywanie wyprawy jeszcze raz, i znów, i jeszcze raz…

6. M: Na samą myśl o jedzeniu, cieknie mi ślinka. Jaka potrawa sycylijska jest najbardziej popularna w tamtejszej kulturze? Czy miała Pani okazję jej spróbować? Czy trudno przyrządzić ją w domu?

E: Całą historię kolonizacji Sycylii można odczytywać poprzez książkę kucharską. Najpierw przybyli tam Grecy z winoroślą i oliwkami, potem Arabowie z cytrusami, kuskusem i słodyczami, później z kolei Hiszpanie z pomidorami, opuncjami i czekoladą z Nowego Świata. Kuchnia to osobna sycylijska opowieść. Mimo, że nie jestem fachowcem, a raczej smakoszem marzy mi się mała książeczka z ulubionymi przepisami.

Wyspiarska kuchnia Sycylii to przede wszystkim ryby i owoce morza. Tyńczyk, miecznik i mniejsze okazy. A wszystko proste i świeże. Piszę w książce o miejscach w których były o niezrównanym smaku. Wspominam także potrawy niezwykłe jak gotowana śledziona czy kotleciki z neonato czyli z narybku (w całości z wnętrznościami i oczami włącznie). No i oczywiście makarony są pierwszym daniem na porządku dziennym. Choć im dalej na zachód, ich miejsce zaczyna wypiera kuskus. To wpływy Arabów, którzy panowali na Sycylii w X w.

Ja często robię w domu caponatę – taki gulasz z bakłażana, pomidorów, oliwek i kaparów lekko kwaśny, nadający się do jedzenia na ciepło i na zimno. Lubimy w domu też makaron z tuńczykiem (wystarczy sos pomidorowy i tuńczyk z puszki). Świetny jest tez makaron alla Norma (na cześć kompozytora Vinzenzo Belliniego z Katanii), gdzie do sosu zamiast tuńczyka dodaje się grillowane plastry bakłażana i soloną ricottę. No i makaron z pesto pistacjowym – tu już wystarczy zupełny brak umiejętności, kiedy kupi się gotowe, zmielone orzechy z przyprawami i oliwą w słoiczku. Do tego polecam sałatkę z pomarańczy z oliwkami i czerwoną cebulą z oliwą i solą.

No i polecam zdecydowanie przepyszne słodkości, granitę i lody. Szczególnie popularne w maślanej bułeczce na… śniadanie.

7. M: Skąd pomysł na „Sycylianki Rymowanki”? Nieczęsto się zdarza, by autorzy prozy podróżniczej przykucnęli i zechcieli opowiedzieć młodszemu odbiorcy o swojej pasji zachęcając go w ten sposób do poznania elementów innej kultury.

E: Książeczka powstała przy okazji przyglądania się historii, a właściwie mitologii Sycylii. Nie znałam wcześniej wielu opowieści jak np. ciąg dalszy losów Dedala, które toczą się na Sycylii, czy historii potworów żyjących w dzisiejszej Cieśninie Mesyńskiej – Scylli i Charybdy. Kiedy je już poznałam, to chciałam się podzielić, a szczególnie przybliżyć je mojej córce. Do tego koleżanka Ewa Niewadzi, mieszkająca na Sycylii, której zresztą autorstwa jest okładka i ilustracje w mojej nowej książce - świetnie namalowała te mityczne postaci. Wówczas wypadało wszystko zebrać i wydać książkę. Dzieciom się podobają. Mam wiele spotkań z uczniami 1,2 i 3 klasy, i widzę jak bardzo fascynują je te dzieje. Osobiście też bardzo lubię te rymowane historyjki, ale nie jestem tu chyba zbyt obiektywna…

8. M: Sycylia i Żuławy to dwa ukochane przez Panią miejsca podróży. Z ostatniej książki dowiadujemy się sporo o Sycylii, a dlaczego Żuławy? Czy te miejsca mają ze sobą coś wspólnego?

E: To są tak dwie różne krainy, że chyba jedynym łącznikiem jest moja osoba.
Żuławy pewnie dlatego, że mieszkam niedaleko nich w Gdańsku i pewnie dlatego, że kryją wiele tajemnic, które można jeszcze samemu odsłaniać jak np. dzieje i zwyczaje dawnych mieszkańców – Mennonitów. I krajobrazy, które nie są łatwe, na wyciągnięcie ręki. Trzeba się im przyglądać i szukać. Jak mówi znany fotograf z Żuław Marek Opitz – to krajobraz dla konesera. Dlatego podczas wypraw z aparatem można znaleźć żurawia wśród zamglonego trzcinowiska, doszukiwać się geometrii w plątaninie kanałów i rzek czy finezji wśród drewnianych detali domów podcieniowych. No i nie ma tam za dużo ludzi. To chyba najbardziej łączy z Sycylią.

9. M: Czy może Pani zdradzić swoje podróżnicze plany? Jaka będzie następna książka, czy obrała już Pani cel?

E: Myślę, że mogę nieco uchylić rąbka tajemnicy… bo zaczęłam już pracę. Ta książka jest już od dawna w mojej głowie, bo myślałam o jej napisaniu jeszcze przed Sycylią. To historie i wrażenia z wyspy Mauritius, którą odwiedziłam wiele razy. Nie ma ona specjalnie długiej historii – raptem ponad 500 lat cywilizacji, co w porównaniu z Sycylią i jej dziejami jest nieporównywalne. Ale ma wspaniałą przyrodę, krajobrazy, historię ewolucji i wyspiarską kuchnię, a także wątki związane z Polską. No i niewiele jest o niej książek…




Komentarze

  1. Bardzo ciekawy wywiad. Ja też uwielbiam Sycylię, czekam na książkę. Fajnie, że to nie jest zwykły przewodnik, tylko coś od serca :-)pozdrawiam F

    OdpowiedzUsuń
  2. Już czekam na książkę! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz