Wywiad z kochaną Karoliną Klimkiewicz autorką książki ,,Jeśli tylko...''



1. Jak to jest wydać własną książkę?

Dziwnie. Przeplatają się różne emocje, od euforii, po niepewność, zdziwienie, a nawet smutek. Niektóre rzeczy są takie jak marzyłam, do innych muszę się przyzwyczaić, a jeszcze inne – o nich nawet nie pomyślałam. Ja jednak jestem dopiero na początku, myślę, że jeśli zapytasz mnie o to, za kilka miesięcy być może moja odpowiedź będzie zupełnie inna.


2. Widzisz swoją książkę na półce w księgarni i co czujesz?

W zasadzie to nie widzę. Nie miałam okazji zobaczyć „Jeśli tylko…” fizycznie na półce w księgarni. Wyobrażam sobie ten moment na różne sposoby i za każdym razem czuję coś zupełnie innego. A jak to będzie faktycznie, okaże się. Mogę tylko domyślać się, że będzie to masa pozytywnych emocji. Jedyny odnośnik jaki mam, to moment gdy Karolina Kierus z Regału Nowości, napisała mi wiadomość, że książka jest już w empiku. To było cudowne uczucie.

3. Czy ciężko napisać historię, która zaciekawi, wciągnie w swoją opowieść?


Jeżeli „Jeśli tylko…” jest właśnie taką historią, to bardzo się cieszę. Nie mi to ocenić, dlatego nie wiem jak się piszę „takie” historie. Wiem natomiast jak to jest napisać historię, w którą wkłada się 200% siebie, swoich emocji, łez i bólu, marzeń i nadziei. I pisze się ją warsztatowo prosto, po prostu słowa same układają się w zdania. Emocjonalnie… powiedźmy, że napisanie „Jeśli tylko…” było dla mnie zmierzeniem się z własnymi słabościami, i przy jej pisaniu płakałam wielokrotnie. Myślałam, że nie przebrnę i nie uda mi się jej skończyć…



4.Wierzysz w siły paranormalne? Że sytuacja poruszona w powieści może mieć miejsce w prawdziwym życiu?

Życzyłabym sobie, żeby sytuacja opisania w książce, zdarzyła się naprawdę. Marzę o tym codziennie. Obawiam się jednak, że takie sytuacje mogą się wydarzyć jedynie w naszych sercach i snach.

5. Masz też swoje życie prywatne. Jak potrafisz znaleźć czas na pisanie? Ustalasz sobie grafik? Że w tym i w tym dniu piszesz tyle znaków?

Piszę wieczorami, gdy wszyscy już śpią. Nakładam słuchawki na uszy, otwieram pustą kartkę i piszę. Raz jest to jedna linijka, innym razem 20 str. Mną kieruje niestety wena. Nie ma weny, tego czegoś – nie ma pisania. Dlatego nie planuję, nie zapisuję, nie mam notatek. Nie wiem jak moja książka się zakończy, nie wiem co będzie się działo. To nie jest od A do Z zaplanowana historia, którą wystarczy spisać. Znam jedynie ogólny zarys, a reszta tworzy się sama. Dopiero gdy wszystko napiszę, czytam, sprawdzam, radzę się mądrzejszych od siebie i wtedy wkracza rozum. Ewentualne poprawianie i zmiany. Jednak do tego etapu, wszystko to jedna wielka niespodzianka – nawet dla mnie.

6. Co takiego czytelnik może odnaleźć w twojej powieści? Do kogo jest kierowany?

Moja babcia mówi, że to książka dla „ludzi wrażliwych” – i chyba coś w tym jest. Nie ważne, czy to mężczyzna, czy kobieta, czy osoba w wieku 15 lat czy 50. To książka, w której zamrożone są łzy i emocje, i jeśli ktoś będzie potrafił to dostrzec, poruszy go, dokopie się do mojej duszy, którą tam schowałam – to znaczy, że to książka dla niego.

7. Czy od zawsze chciałaś pisać?

Od zawsze pisałam. Jednak jestem dyslektykiem i dysortografikiem i robię okropne błędy, nawet word nie nadąża. Z tego powodu od dziecka miałam bardzo duże kompleksy i pisałam tylko dla siebie. Pamiętniki, historie, opowiadania, bajki. Wszystko to widziała jedynie moja mama. Właśnie z powodu tych ograniczeń, nawet nie śniłam, że może zostać wydana moja książka. To było raczej to marzenie, które jest jak gwiazdka z nieba – nierealne. Na szczęście, mamy w naszym kraju, utalentowanych i profesjonalnych korektorów, którzy poradzą sobie nawet z moimi błędami. Dlatego właśnie powtarzam, że ta książka nie jest tylko moja, to ciężka i żmudna praca wielu ludzi. To ich dziecko i ich zasługa. Ja tylko to napisałam – to oni pracowali, żeby książka mogła się ukazać i wyglądać tak jak wygląda. I za to im bardzo dziękuję.
                                                                     


8. Co teraz planujesz wydać? Masz już jakiś pomysł?

Pomysłów to ja mam aż za dużo. Jednak pomysł to jedno, a wena to drugie. Po za tym, nie jestem typem człowieka, który robi coś na siłę. Poczekam na opinie i komentarze, nie mam zamiaru nikogo katować swoją twórczością i niszczyć lasów, bo mi się coś wydaje. Zobaczymy, jeśli ludzie będą chcieli mnie czytać, wtedy na pewno coś napiszę.


Komentarze

  1. To chyba już wystarczy autorce pozytywnych komentarzy :) może się zabierać za pisanie następnej :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz