Zakazany owoc smakuje najlepiej... Najpierw przyciąga, kusi nie dając o sobie zapomnieć, a gdy go spróbujesz... Przepadniesz z kretesem...
Uwielbiam książki które grają na moich emocjach, które roztrzaskują serce na milion małych kawałeczków, które nie raz podnioszą ciśnienie z czego głowa boli bez opamiętania. Kocham je za to, że nie śpię po nocach, że bohaterowie żyją wciąż we mnie pomimo zamknięcia ich historii, za to, że potrafią uzależnić. Tak samo było z Collide. Przepadłam... Pochłonęła mnie w całości... Doprowadziła do skrajnego załamania...
Zaraz po skończeniu studiów na życie Emily spada ogromny cios: kobieta, którą uwielbiała całe życie, która była jej opoką, a jednocześnie jedynym rodzicem, jakiego dobrze znała, odeszła. Gdyby nie obecność jej chłopaka Dillona, który towarzyszył jej w tych trudnych chwilach, nie miałaby sił wstać nawet z łóżka. Wraz z nim przeprowadziła się do Nowego Jorku zostawiając za sobą bolesną przeszłość by rozpocząć nowy rozdział w księdze życia. Wprowadziła się do najlepszej przyjaciółki, znalazła pracę. Była pewna, że w końcu trafiła na odpowiednie tory, a jej życia już nic nie zachwieje. Myliła się... Pewnego dnia poznaje Gavina- seksownego, czarującego faceta, który od pierwszego wejrzenia wywraca życie Emily do góry nogami. Wie, że Gavin to strefa zakazana, jednak z każdym dniem przyciąga ją coraz bardziej do siebie. Dziewczyna w pewnym momencie znajduje się między młotem, a kowadłem. Cokolwiek wybierze, jedno jest pewne: ból, który przeżyje najmniejszą cząstką swojego ciała pozostanie z nią na zawsze.
Wiele słyszałam o Collide, zbiera recenzje pozytywne jak i negatywne, więc chciałam przekonać się na własnej skórze jakie wywże na mnie wrażenie. Gdy tylko przeczytałam pierwszy rozdział powieści momentalnie przepadłam. Nie potrafiłam się od niej oderwać, barwni bohaterowie porwali mnie w swój świat przekrzykując siebie nawzajem bym choć raz zwróciła na nich uwagę. Powieść aż kipi od różnorakich emocji, dzięki czemu czytelnik przeżywa wszystko co przytrafia się naszym głównym bohaterom, od złości po ogromną miłość. Za wszelką cenę pragnęłam zobaczyć co wydarzy się dalej, jak postąpi Emily w sytuacji w jakiej się znalazła, chciałam poznać historię Dillona i zarówno Gavina, zrozumieć dlaczego ci mężczyźni zawrócili dziewczynie w głowie.
Większość czytelniczek krytykuje postępowanie Emily, że jest niezdecydowana, naiwna, za bardzo ufna... Wiem, że takiej osoby nie da się polubić, jednak ja dostrzegłam w niej odzwierciedlenie własnej osobowości, czułam się jakbym czytała o mojej historii. Dlatego bohaterka tak bardzo skradła moje serce, kibicowałam jej jak najlepiej potrafiłam, płakałam, gdy autorka podrzucała jej wiele kłód pod nogi uniemożliwiając dziewczynie drogę do szczęścia. Wszyscy bohaterowie zaskarbili sobie moje serce w mniejszym lub większym stopniu z czego wyśmienicie bawiłam się przy tej powieści. Płakałam, złościłam się, śmiałam, rozczulałam, do teraz czuje jak galopujące emocje nie chcą się uspokoić w mym wnętrzu.
Każda z nas marzyła kiedyś o historii wyjętej jak z bajki. Przystojny rycerz przybywa na białym rumaku by uwolnić nas z opresji. Nawet mnie czasami udało się zajrzeć w głąb własnej podświadomości tylko dlatego by wyobrazić sobie faceta idealnego. Collide był namiastką mojego wyobrażenia, który wciąż pochłaniał mnie w czeluści rozkoszy, pożądania, nienawiści i bólu. Książka spełniła wszystkie moje oczekiwania jakie jej na początku przypisywałam. Nie do końca zaspokoiła moją ciekawość, gdyż kończy się tak, że ma się chrapkę sięgnąć po kolejną część. Dała mi wiele niezapomnianych przeżyć, wiele emocji, które do teraz krążą w mojej podświadomości. Powieść z którą warto się zapoznać. Gorąco polecam.
Tytuł: Collide
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 368
Ocena: 6/6
Niestety po kilku negatywnych recenzjach stwierdzam, że to nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuń