1. Przeglądając różne strony internetowe na pani temat, przykuła moją uwagę informacja, że zaczęła pani publikować swoje pierwsze opowiadania już w gimnazjum. Czego one dotyczyły? Czy to też były kryminały? Czy dotyczyły czegoś zupełnie innego? Można jeszcze te opowiadania gdzieś odnaleźć do przeczytania?
To prawda, pisałam już w gimnazjum, jednak nie nazwałabym tego czymś dojrzałym lub czymś, co można wziąć za poważne pisanie opowiadań. To były historyjki o piłkarzach, których w tamtym czasie uwielbiałam i nie były w zupełności związane z kryminałami. Były to bardziej opowiastki rozmarzonej nastolatki. Teraz natomiast byłyby dobrą komedią do poczytania wieczorem, ale niestety nie są nigdzie dostępne. Zniknęły z mojego komputera kilka lat temu.
2.
Co skłoniło panią do wydania ,,Cienia", a później
,,Pułapki"? Czy to był impuls, chwila, czy może prace, które
trwały wiele miesięcy nim ujrzały światło dzienne? Analizowała
pani za i przeciw jak odbiorą to czytelnicy?
Nigdy nie planowałam wydać „Cienia”. Owszem, pojawiał się taki pomysł, ale był on tylko marzeniem, a później przymierzaniem się do takiej możliwości. Wysyłałam swoje opowiadanie do wydawnictw, ale traktowałam to z dystansem. Chciałam jedynie poznać opinie i sprawdzić, jakie mam możliwości. Kiedy mój aktualny wydawca sam wyszedł z propozycją publikacji, zgodziłam się pod wpływem impulsu, nie rozważając żadnych plusów i minusów takiej zagrywki. Wiedziałam tylko, że moi czytelnicy będą zaskoczeni takim obrotem spraw i na pewno wywołam burzę, w którą wtrącą się negatywne opinie, ponieważ „to tylko opowieść pisana na blogu, której nie ma sensu wydawać”. Ale jak widać, nawet takie komentarze mnie nie powstrzymały. Czytelnicy dodali mi dużo motywacji i wsparci, więc nie zwracałam uwagi na złośliwe komentarze.
Caitlin jest bohaterką, w którą przelałam wiele swoich uczuć i przez to mamy ze sobą wiele wspólnego. Przez długi czas czułam się odrzucona, samotna i nie rozumiana. Swoją złość i żal zostawiałam w opowiadaniu. Pokazałam Caitlin, jako osobę słabą, zranioną, po przejściach, jednak chcącą udowodnić swoją siłę, co często nie wychodziło. Za każdym razem, gdy chciała odbić się od dna, znów upadała. Był okres, kiedy ja również miałam wiele upadków i ciężko szło mi się przez życie. Na szczęście w moim przypadku wszystko się zmieniło, a co do Caitlin… ona w pewnym sensie również odetchnęła i stała się wolna, o czym możemy przeczytać w „Pułapce”.
Ze względu na ograniczony czas nie podróżuję często, ale jeżeli już gdzieś się wybieram, jadę w miejsce, które wydaje mi się być piękne. I mówiąc piękne, nie mam na myśli tylko ładnego widoku, rosnących kwiatków czy wysokiej temperatury. Piękny może być zachód słońca, który mogę zobaczyć ze szczytu góry, panorama miasta, stare budowle, uśmiechnięci ludzie. Takie elementy przyciągają mnie do różnych miejsc i zmieniają mój punkt widzenia. To najbardziej lubię w podróżach.
Jak
na razie nie ma miejsca do którego bym wróciła, ale z pewnością
odwiedzę jeszcze raz Gdańsk, Kraków oraz Londyn. To miasta, do
których mam wielki sentyment i uwielbiam spędzać w nich czas.
Jeżeli chodzi o moje miejsce zamieszkania, czyli Warszawę..
najczęściej można mnie spotkać na Starym Mieście, bo jakoś
zawsze nogi przyciągają mnie właśnie tam lub w centrum ze względu
na pracę, spotkania i studia.
5.
Pepe kojarzy mi się ze zwierzaczkiem z bajki Fineasz i Ferb.
Zastanawiam się dlaczego pani nadali taki przydomek. Z czym jest to
związane?
Z moimi imionami. Na imię mam Paulina, a na drugie imię mam Patrycja. Podwójne „P”, czyli Pepe. Na taki wymysł wpadłam wraz z przyjaciółką, która zaczęła tak na mnie mówić.
6. Gdy piszę zaszywam się w moim pokoju, daleko od hałasu, rozmów. Skupiam się na tym co chce napisać. A jak jest z panią? Gdzie jest pani ulubiony kąt w którym spokojnie zasiada pani do pisania? Czy w tle leci jakaś kojąca muzyka, czy może woli pani siedzieć w absolutnej ciszy?
Nie wiem z jakiego powodu, ale siedzenie na podłodze pomaga mi w pisaniu. Moim pierwszym miejscem, gdzie czułam największy przypływ weny było stojące w kącie łóżko w pokoju rodziców. Wtedy zakładałam słuchawki, puszczałam muzykę i pisałam bez opamiętania. Natomiast teraz siedzę najczęściej w moim pokoju na podłodze i czuję się z tym dziwnie tylko wtedy, kiedy mama zagląda, po czym patrzy na mnie niczym na wariatkę, bo w końcu za mną stoi łóżko, a ja zamiast na nim siedzieć, robię sobie oparcie dla pleców.
Czasami
sprzyja mi cisza. Zakładam na uszy słuchawki, ale żadna muzyka z
nich nie płynie. To trochę śmieszne, ale tak jest.
7. Co jeszcze pani dla nas ciekawego szykuje? Ile jeszcze przewiduje pani tomów z udziałem naszych bohaterów? Kiedy możemy doczekać się kontynuacji?
Szczerze mówiąc nie wiem. Aktualnie kontynuuję opowieść o „Cieniu” na blogu, ale nie jestem pewna, czy zdecyduję się na wydanie. Wciąż mam mieszane uczucia i nie potrafię powiedzieć tak albo nie. Wiem natomiast, że „Cień” nie jest ostatnią moją twórczością i niedługo możecie spodziewać się czegoś nowego.
8. Czy pani bohaterowie brali często kontrolę nad pani opowieścią? Czy próbowali się wybić z planu jaki dla nich pani przygotowywała? Czy szła pani im na rękę by sami decydowali jak potoczą się ich losy, czy raczej im pani to narzucała?
Nie. Wszystko było pisane pod moje „widzimisię”. Mogłam jedynie wewnętrznie dyskutować ze sobą i bohaterami na temat ich udziałów, ale zawsze to ja podejmowałam decyzję.
9. Co najbardziej lubi pani fotografować (ludzi, krajobrazy, zwierzęta)? Czy wśród tych zdjęć jest takie, które ma dla pani szczególne znaczenie?
Wiele zdjęć ma dla mnie znaczenie. Fotografia pozwala nam uchwycić najpiękniejsze momenty z życia. Lubię fotografować miejsca, ludzi, krajobrazy, zwierzęta – wszystko, co wydaje mi się wyjątkowe. Potem tylko przeglądam i wracam myślami do wspomnień. A wspominane chwile są naprawdę piękne i czasami chciałabym cofnąć czas, byleby przeżyć pewne momenty jeszcze raz.
10. Studiuje pani filologię angielską, na pani głowie pewnie też spoczywa wiele obowiązków, więc jak pani znajduje czas na pisanie powieści? Jaki ma pani przepis by jak najlepiej zagospodarować sobie na wszystko czas?
Szczerze? Nie mam żadnego pomysłu na to, jak rozplanować sobie dzień lub znaleźć czas. Każdy plan, jaki układałam szedł z dymem, więc po prostu spontanicznie wybieram moment, w którym siadam i piszę. Wszystko zależy od nastroju, podejścia, motywacji i weny. Jeżeli zrobię coś na siłę, na pewno nic z tego nie wyjdzie. Dlatego każda osoba, która zabiera się za pisanie powinna mieć do siebie wiele cierpliwości, dużo dystansu i nie powinna ulegać presji. Pisz wtedy, kiedy chcesz, bo to Twoja opowieść i to TY przede wszystkim masz być z niej dumny. I choćbyś miał/a napisać jeden rozdział na miesiąc, to jest w porządku. A wiesz dlaczego? Bo poświęciłaś swój czas i serce. Liczy się jakość.
Komentarze
Prześlij komentarz