Wywiad z Eweliną Rubinstein

1. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

To było bardzo dawno temu. Kiedy byłam, jak pamięć mnie nie myli, w drugiej klasie podstawówki napisałam do szkolnej gazetki swój pierwszy artykuł. Było to sprawozdanie z wycieczki klasowej. Potem pojawiały się kolejne artykuły. Oczywiście miały niewiele wspólnego z „prawdziwymi” artykułami, jakie znamy ze współczesnej prasy, ale tak właśnie wyglądały początki mojej przygody z pisaniem. Po szkole podstawowej, będąc w liceum, sama założyłam gazetkę szkolną „Debiut”. Wraz z kilkoma zaprzyjaźnionymi osobami głównie z mojej klasy, pisaliśmy nie tylko sprawozdania z różnych wydarzeń, ale mieliśmy rubrykę z wierszami, wywiadami z nauczycielami, z ciekawostkami kulturalnymi etc. Myślę, że to właśnie szkolna pasja do dziennikarstwa ukształtowała w jakimś stopniu mój obecny stosunek do pisania.


2. Skąd wziął się pomysł na stworzenie ,,Niny, prawdziwej historii”? Dlaczego od niej chciałaś zacząć swój debiut?

To dość trudne pytanie. Zawsze chciałam napisać książkę i od najmłodszych lat wierzyłam - mówiąc nieskromnie - że mi się to uda. Inspiracją do jej napisania było niemalże wszystko to, co mnie otaczało. Z wykształcenia jestem prawnikiem, więc główny bohater Daniel też nim jest; związana jestem z Warszawą (tam kończyłam studia, podejmowałam pierwszą w życiu pracę), ale również z Wolsztynem - małym, wielkopolskim miastem. Rzeczą naturalną więc było, że wykorzystam te dwa miasta w swojej książce. Sam pomysł na fabułę zrodził się dość spontanicznie. Dużo pomysłów przychodziło mi w trakcie pisania Niny, prawdziwej historii”




3. Dlaczego wyjechałaś do Izraela? Co sprawiło, że podjęłaś taką decyzję ?



Może zacznę od tego, że nigdy nie planowałam przeprowadzki do Izraela, mimo że mieszkają tam moi bliscy. Po nawiązaniu współpracy z jedną z wolsztyńskich gazet, sądziłam, że już na dobre zakorzenię się w Wielkopolsce, a w Warszawie (w której tyle lat mieszkałam) będę tylko sporadycznie. Ale jak to w życiu bywa, los płata nam ciągłe figle. Po odebraniu ogólnopolskiejgo wyróżnienia „Local Press 2014” w kategorii wywiad i publicystyka na Zamku Królewskim w Warszawie, zaproponowano mi współpracę m.in. z „Gazetą Wyborczą”. Początkowo miałam pisać reportaże, ale pewnego dnia, wiedząc, że biegle władam językiem hebrajskim, zasugerowano, czy nie chciałabym poznać pracę korespondentki w Izrealu. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem. Pamiętam, że dość długo rozważałam w/w propozycję i w końcu się zdecydowałam. Spakowałam w wielką walizkę ubrania, najpotrzebniejsze kosmetyki, kilka książek i... w Jerozolimie jestem do dziś.



4. Co Cię urzekło w Izraelu?

Co mnie urzekło w Izraelu? Hm...mnóstwo rzeczy!!! Jadąc do Izraela trzeba sobie uzmysłowić, że kraina, w której w czasach biblijnych chodziło się po wodzie i za życia wstępowało do nieba, dziś jest zupełnie inna. Chałaty i boborowe czapki ortodoksyjnych Żydów mieszają się z przezroczystymi bluzeczkami skąpo odzianych Izraelek. To państwo bałaganu, krzyku, kłótni, czasu, który zawsze się spóźnia i przekonania, że nie ma po co się martwić, bo Bóg czuwa nad swoim narodem i ha'kol ihije be'seder- „wszystko będzie dobrze”. Swoją magię ma także czas szabatu. W Izraelu już w piątek ok. godziny 15- 16 zamyka się wszystkie sklepy, a ruch komunikacyjny zanika. Wszyscy idą do swoich domów i szykują się na piątkowo- sobotnie święto. Izrael to magiczne miejsce, pełne niesamowitych miejsc; Mieszkańcy Izraela mawiają, że Jerozolima to miasto religii, Tel Awiw zabawy, a Hajfa przemysłu. I coś w tym jest, zwłaszcza, kiedy w Jerozolimie zbiera się tłum Żydów pod Ścianą Płaczu, w meczetach rozbrzmiewają modlitwy gorliwych muzułmanów, chrześcijanie z różnych stron świata podążają Drogą Krzyżową, to w Tel Awiwie trwa właśnie Parada Równości...



5. Czy piszesz teraz jakąś nową książkę? Jak tak to o czym? Możesz zdradzić?

Nad drugą książką już pracuję. Na pewno będzie znacznie grubsza od „Niny, prawdziwej historii”. Na razie mogę zdradzić tylko tyle, że akcja powieści będzie działa się w latach nam współczesnych, ale również w okresie II Rzeczpospolitej. Pojawi się - podobnie jak w „Ninie…” - wątek miłosny, będzie też zagadka do rozwiązania, ciąg niewyjaśnionych morderstw sprzed lat… Mam nadzieję, że książka przypadnie Czytelnikom do gustu. Poza tym, jak mawiają niektórzy, prawdziwego pisarza poznaje się dopiero po jego drugiej książce. Przede mną więc wielkie wyzwanie!


6. Twoja ulubiona książka z dzieciństwa? Dlaczego ona?


Kocham Nędzników” W. Hugo. Jest dla mnie powieścią sentymentalną, ponieważ w czasie któregoś Bożego Narodzenia dostałam ją od mamy. Była to wyjątkowa książka, ponieważ była pierwszą „poważną” lekturą, jaka pojawiła się w mojej, wówczas dziecięcej, biblioteczce. Najpierw czytała mi ją mama, a kiedy już doskonale radziłam sobie z alfabetem, sięgałam po nią sama. Dziś mam kilkanaście wydańNędzników”. Niektóre z nich to prawdziwe rarytasy dla kolekcjonerów. Ale będąc małą dziewczynką, kiedy „Nędznicy” byli dla mnie za poważną powieścią, to zaczytywałam się w „Kubusiu Puchatku”, „Muminkach” czy baśniach Andersena.


7. Z jakim bohaterem swojej książki najbardziej się utożsamiłaś i dlaczego?


Oj, nie wiem (śmiech). Myślę, że w każdej postaci można znaleźć kawałek mnie.

8. Po jaką literaturę najczęściej sięgasz i dlaczego?

Czytam prawie wszystko, co wpadnie mi w ręce (poza poezją). Już wielokrotnie mówiłam, że moim ulubionym autorem jest Wiktor Hugo. Uwielbiam także Marię Dąbrowską, Carlosa Ruiza Zafona, Małgorzatę Gutowską- Adamczyk, Zygmunta Miłoszewskiego, Hannę Krall. Obecnie czytam „Tajemnicę domów Helclów” Maryli Szymiczkowej.

9. Co czułaś, gdy zobaczyłaś swoją książkę na półkach księgarń?

To było bardzo miłe uczucie. Utwierdziło mnie również w przekonaniu, że czasami warto walczyć o swoje marzenia.




10. Kto był Twoim pierwszym czytelnikiem? Jaka była jego opinia, gdy ją przeczytał?
Moim pierwszym czytelnikiem i jednocześnie krytykiem była wieloletnia przyjaciółka, którą poznałam jeszcze w trakcie studiów prawniczych w Warszawie. Agnieszka była tą osobą, która na bieżąco otrzymywała ode mnie drogą e-mailową świeżo napisane rozdziały „Niny...”. W jakimś stopniu na pewno mi pomogła przy pisaniu tej książki, ponieważ była dla mnie takim „głosem czytelnika”. Myślę, że na pojawienie się „Niny...”

Komentarze