Malarz obłędu



Niektórzy twierdzą, że nikt nie przychodzi na świat jako zwyrodnialec, że proces zmian osobowości inicjują doświadczenia z młodości, wręcz z dzieciństwa. Przeżyta trauma, bicie, poniżanie, wykorzystywanie seksualne. To wszystko sprawia, że psychika będąca dopiero po fazie rozwoju zbacza z utartych torów. A inni uważają, że gwałciciele i zabójcy, a w szczególności ci seryjni noszą w sobie zło od samego początku, nawet od momentu urodzenia, a trwający w nich morderczy potencjał potrzebuje katalizatora czegoś, dzięki czemu wypłynie na światło dzienne. A jak jest naprawdę?

Jan i Anna są szczęśliwym małżeństwem. Żyją razem w zgodzie, harmonii, darzą się ogromnym szacunkiem i zaufaniem. Każdy z nich pracuje w innym zawodzie: ona otworzyła własną działalność gospodarczą jako księgowa, on dziennikarz specjalizujący się w kontrowersyjnych tematach, wolny strzelec nie pracujący dla nikogo konkretnego. Od dłuższego czasu mają problemy finansowe. Jan decyduje się napisać temat życia i zbić na tym ogromną fortunę. Wpada na pomysł zrobienia wywiadu z kimś, z kim jeszcze nikt nie rozmawiał, z oryginałem sporego kalibru. Traf chciał, że w raciborskim więzieniu przebywał osadzony za trzynaście morderstw Antonii, któremu prasa nadała przydomek Malarza, bo na ciałach ofiar wycinał krwawy wzór. Jan postanawia wysłać list do mężczyzny, a gdy otrzymuje zgodę na przeprowadzenie wywiadu nie potrafi uwierzyć w swoje szczęście. Jednak Malarz nie tak łatwo przystaje na warunki, zastrzega sobie, że pozwoli mu przeprowadzić rozmowę pod jednym warunkiem- że wypadnie obiecująco. O co chodziło? Mężczyzna czegoś oczekuje, ale nie wie dokładnie czego. Co od niego chce? Nie dowiecie się jeżeli nie przeczytacie. 

Wszędzie można spotkać kogoś kto zapragnie zrobić ci straszną krzywdę. Psychopatów nie brakuje. Ludzie noszą w sobie niezbadane pokłady ukrytej wściekłości. Nigdy nie wiadomo, kiedy tykająca bomba cierpliwości wybuchnie.

Przechadzając się po stoiskach na Śląskich Targach książki moją uwagę przykuła okładka powieści pana Przemysława Wilczyńskiego. Sam autor mnie do siebie przekonał, więc z jeszcze ogromniejszym zaciekawieniem sięgnęłam po jego dzieło i muszę stwierdzić zostałam mile zaskoczona. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, a otrzymałam całkiem ciekawą historię, od której nie mogłam się oderwać. Wciąż i wciąż chciałam się dowiedzieć co będzie dalej, co daje ogromnego plusa tej powieści, gdyż lubię jak książka przyciąga mnie w swoje sidła. Otrzymałam możliwość zapoznania się z głównymi bohaterami, którzy odkryli przede mną swój świat. Pomimo, że Jana za specjalnie na początku nie polubiłam, irytował mnie swoją rządzą zdobycia masy pieniędzy za wszelką cenę nie bacząc na czyhające niebezpieczeństwo to i tak książkę oceniam pozytywnie.

Powieść brutalna, zawierająca mocne sceny, które wciągnęły mnie w świat jaki chciał pokazać mi autor. Sama zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy osoby, które zabijały, już od urodzenia były złe, czy poprzez ciężkie dzieciństwo przeszły na ciemną stronę mocy. Książka skłania do refleksji, do przemyśleń, do zastanowienia się nad psychiką ludzką, jak ona działa. Małymi krokami odkrywa przed nami jak manipulacja może wpłynąć na człowieka, który potem pod jego wpływem przeistacza się w potwora. Walka dobra ze złem, więc co zwycięży? 

Z jednej strony podziwiałam postać Jana z jaką determinacją dążył do spotkania z mordercą, z drugiej nie potrafiłam zrozumieć jego postępowania, jego głupoty i uporu w dążeniu do zrealizowania ustalonego celu. Jednak zaczęłam zastanawiać się nad tym co ja bym zrobiła, gdybym znalazła się na miejscu bohatera. Bardzo interesująca była postać mordercy, zadawałam sobie pytanie w trakcie czytania, dlaczego dokonywał morderstw, co nim tak naprawdę kierowało, jaka była jego przeszłość. Nabrałam ochoty na spotkanie z takim człowiekiem, ale z drugiej strony bałabym się takiej konfrontacji. Po nim stałabym się inną osobą niż jestem. Inaczej zaczęłabym postrzegać świat. Dlatego cieszę się, że mogłam większość z tego przeżyć nie ruszając się z kanapy. 

Podsumowując książkę oceniam pozytywnie. Zaspokoiła moją ciekawość, zapewniła mi dość ciekawą rozrywkę, mogłam zobaczyć więzienie na własne oczy, przeżyć wszystko to co przeżywali nasi bohaterowie. Pomimo, że momentami powieść była dla mnie zbyt ciężka to miło spędziłam przy niej czas. Chętnie sięgnę po kolejne książki pana Przemysława. Czuje, że kolejne powieści, które wyjdą z pod jego pióra także mile mnie zaskoczą. "Malarza obłędu" zaliczam do bardzo dobrych odskoczni od rzeczywistości. Polecam.

Tytuł: Malarz obłędu
Autor: Przemysław Wilczyński
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 446
Ocena: 4/6

Komentarze