Wywiad z Lilianą Fabisińską



1. Jakie wydarzenie z dzieciństwa pamięta pani do dziś?
Całkiem sporo pamiętam... Ale na pewno jedno traumatyczne: kiedy spóźniłam się do szkoły, pierwszego dnia pierwszej klasy. Wszystkie dzieci już siedziały w ławkach, po akademii, a ja stałam zapłakana w progu. Pani posadziła mnie koło jedynej dziewczynki bez pary... Pomyślałam 'No pięknie, dostałam najgorszą koleżankę, nikt z nią nie chciał siedzieć'. I przyjaźnimy się do dziś. Usiadłam właśnie koło tej osoby, koło której miałam usiąść! Nie wiem, jak wyglądałyby bez niej moje szkolne lata. Byłyśmy nierozłączne.

2. Co pani lubi robić w wolnym czasie, gdy nie piszę pani książki?

Wtedy czytam książki, oczywiście. W każdej wolnej chwili. Piszę listy, długopisem na papierze, do moich przyjaciółek w Szwecji, Anglii, we Włoszech... Podróżuję. Choćby za rogatki miasta. Pływam w morzu. Lepię garnki. Ach, jest tyle rzeczy, które lubię robić. Ale najczęściej robię je wszystkie jednocześnie. Biorę komputer i pięć książek, jadę nad morze, pływam, wysycham czytając, wieczorem piszę... Mam takie mozaikowe życie. Może to niezdiagnozowane ADHD?

3. Przy, której książce którą pani opisywała uroniły się choć raz łzy w oczach?

Ja często płaczę przy książkach. Zresztą przy filmach też, a nawet przy piosenkach. Kiedyś przepłakałam calutki koncert Leonarda Cohena. Płakałam jeszcze na schodach, wychodząc na ulicę. To nie zawsze smutek, częściej wzruszenie, silne emocje, które muszą znaleźć ujście. Na pewno płakałam przy 'Przeminęło z wiatrem', przy 'Błękitnym zamku', 'Ani z Zielonego Wzgórza'. Ach, no i 'Love Story'. Przy tej książce, i przy filmie na jej podstawie, ryczałam jak bóbr, gryzłam poduszkę.... Wiele lat temu. Mam wciąż na półce, tej z moimi naj, naj, naj... ale nie czytam, bo nie przeżyłabym tej rozpaczy po raz drugi. Ostatnio też strasznie przy czymś ryczałam, ale nie pamiętam przy czym... Jak sobie przypomnę to dopiszę w nocy!


4. Czym dla pani jest dom rodzinny?

Zabrzmi banalnie: fundamentem. Myślę i o tym domu, który mam teraz, i o tym z dzieciństwa. Wierzę, że w dzieciństwie dostajemy porcję wiary w siebie, która musi nam starczyć na całe życie. Ja miałam to szczęście, że moja mama dawała mi, i do dziś daje, taką masę akceptacji, miłości, wiary w to, że mogę osiągnąć wszystko czego zechcę... To wielki kapitał.

A dom obecny? To miejsce, do którego pędzę z każdej podróży. Kocham podróżować, ale tylko wtedy, gdy wiem, że mam dokąd wrócić, że ktoś czeka... Bez takiej kotwicy podróże nie miałyby sensu. Dom to też moje miejsce pracy...

5. Posiada pani jakieś motto życiowe, który ciągle pani towarzyszy?

Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Wiem, że to nie brzmi optymistycznie, ale uwielbiam to zdanie. Ono mówi: Nie odkładaj marzeń na jutro. Mów ludziom, że ich kochasz. Nie idź spać, zanim nie przeprosisz. Nie bój się robić tego, czego pragniesz. Nie trać czasu na głupoty. Nie wstydź się sięgać gwiazd. Może nie być drugiej okazji.

6. Jaką książkę napisała pani jako pierwszą? I dlaczego od niej zaczęła pani swoją karierę z pisaniem?

Pierwszy był 'Amor z ulicy Rozkosznej'... zwariowana książka o chłopcu, który przeprowadza się z rodzicami do domku na wsi, i w tym domku dzieją się dziwne rzeczy. Ta książka zaczęła się od tytułu. Miałam go w notesie chyba przez trzy lata, ale myślałam, że to będzie romans... że Amor będzie facetem, który chce się nauczyć uszczęśliwiać kobiety... A potem usłyszałam o konkursie 'Uwierz w siłę wyobraźni. Szukamy polskiego Harry'ego Pottera'. I już wiedziałam, w ciągu minuty, że Amor Korzonek to chłopiec, syn ekscentrycznych rodziców... nad wiek inteligentny... którego spotykają bardzo dziwaczne wydarzenia

7. Co panią pociąga w osobowości ludzi? Jaki charakter pani najbardziej ceni?

Kurczę... nigdy nie myślałam o określonym typie człowieka, który 'pasuje' na mojego przyjaciela czy bliską osobę. Mam wśród przyjaciół osoby zwariowane, typowych ekstrawertyków takich jak ja... Ale np. moja najbliższa przyjaciółka z podstawówki, z którą do dziś jestem bardzo blisko, to osóbka małomówna, zamknięta w sobie, spokojna. Byłyśmy zawsze jak ogień i woda i świetnie się uzupełniałyśmy. Więc nie ma reguły. Myślę, że człowiek musi mieć pasję. Coś, co go kręci. To może być robienie domków z zapałek, czytanie, praca, podróże, a może być wychowywanie dziecka... ważne, żeby umiał mówić o czymś tak, że aż mu się świecą oczy.

No a w przyjaźni i miłości oczywiście - nie będę ani trochę oryginalna - liczy się przede wszystkim lojalność, zaufanie... to, że możemy na siebie liczyć, wspieramy się, nawet jeśli sami zrobilibyśmy zupełnie inaczej...

8. Gdy siada pani do pisania to zaczyna pani zapisywać pomysły na papierze, czy na komputerze?

To zależy, gdzie jestem... Jeśli w domu, ale nie w wannie, to piszę od razu w komputerze... Jeśli na ulicy, w łóżku, w wannie, albo na uczelni, gdzie robię doktorat, to na kartkach. Ale nawet w domu i tak zapisuję w notesie ważne rzeczy o bohaterach. Że ktoś ma zielone oczy, że stracił matkę w wieku 5 lat, albo że lubi zupę pomidorową... Na każdego mam kilka kartek w notesie, i tam trafia wszystko, co o nim wiem. Nawet to, czego nigdy nie zapiszę w książce.

9. Jaka pani książka pozostawiła w pani mnóstwo emocji, że przez kilka dni trudno było pani oderwać się od nich?

Zdecydowanie 'Córeczka'. Do dziś nie mogę do końca wyjść z tej historii. Mam na ekranie komórki obrazek ze smutną dziewczynką w sukience w kropki. Codziennie chcę go zmienić na ten związany tematycznie z nową książką, tak żeby każde spojrzenie na telefon kazało mi nad nią pracować... i nie mogę. Kropeczka strasznie mocno mnie trzyma.


Komentarze

Prześlij komentarz