Habbatum- pod patronatem CzBK


,,Nie wyciągaj pochopnych wniosków (...) daj jej troszkę czasu. Każdy z nas go potrzebuje, jedni mniej, a inni trochę więcej. Czasami nie dostrzegamy pewnych rzeczy, dopóki nie zacznie nam ich brakować. Coś, co pozornie wydaje się doskonałe lub pożądane ponad wszystko, nagle okazuje się nieistotne, a to, co uważaliśmy za oczywistość, za stale obecne w naszym życiu, nagle gdzieś znika. I dopiero wtedy odczuwamy brak, wyrwę w sercu.''

Kto, by pomyślał, że taka dziewczyna jak ja, będzie kiedyś promować polskich autorów i ich twórczość. Wcześniej omijałam ich szerokim łukiem, nawet wzrok kierowałam w innym kierunku tak, by nie zaprzątać sobie nimi głowę. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Chwyciłam za jedną książkę, potem za kolejną i kolejną, aż w pewnym momencie straciłam rachubę. Zaczęłam doceniać polską literaturę, zauważać jej piękno, ciekawy charakter, potencjał. Autorzy z każdą kolejną powieścią przekonują mnie do swojego stylu, zachęcają nie tylko interesującą okładką, ale także zaskakującym wnętrzem. Potrafią zatrzymać w swoim świecie na długo, nawet wtedy, gdy przeczytana książka już wylądowała na półce. Coraz częściej literatura zagraniczna schodzi na dalszy plan, a gdy już się pojawia to nie zawsze zachwyca jak wcześniej. 
Beata (Augusta Docher) od samego początku mnie do siebie przekonała. Zaciekawiła nie tylko swoją twórczością, ale także niezwykłą osobowością. Ile w tej osobie mieści się życzliwości? Ja nie jestem w stanie pojąć. Udowodniła mi nie raz, że warto o niej pamiętać i wiele razy zaistnieje na rynku wydawniczym. Jej książki mają moc, potrafią przebić się przez inne powieści podobnego gatunku, pozostają w pamięci na długo, nie pozwalają tak szybko o sobie zapomnieć. A do niedawna dwie z nich odebrały mi mowę, wywróciły świat do góry nogami, racjonalne myślenie, sprawiły, że nie mogłam przez nie normalnie funkcjonować. Ironia losu? Nie. Beata (Augusta Docher) to kobieta, która przebiła liczne mury otaczające moje serce. Trafiła do tego wnętrza nieproszona i chyba nie zamierza zbyt szybko się z niego wydostać. (Co mnie bardzo cieszy)

Co czytelnika denerwuje najbardziej? Niedokończona historia i czekanie na kontynuacje. Nie należę do osób cierpliwych, przy większym zaangażowaniu rzucam wszystkim, poddaje się za szybko, gdyż nie widzę pożądanych efektów. Podobnie jest z książkami. Czytam dobrą powieść, gdy nagle urywa się w najciekawszym momencie, pojawia się konsternacja, niedowierzanie: - Ale jak to? No jak tak można? Dlaczego akurat teraz? Ja muszę tu i teraz poznać dalsze losy bohaterów, a nie za kilka miesięcy.- Tak samo było po przeczytaniu Eperu autorki. Myślałam, że oszaleję, gdy dowiedziałam się, kiedy ukaże się następna część. Postanowiłam jednak poczekać, zagryzłam zęby i z mieszaniną uczuć wyczekiwałam kontynuacji. Nie spodziewałam się, że autorka zgodzi się na to, by mój blog objął patronatem medialnym, jej najnowszą powieść. Ta informacja pomogła mi w oczekiwaniu na dalsze losy bohaterów z ogromnym uśmiechem na ustach. 

Leo odchodzi od zmysłów. Niedawno odzyskał swoją ukochaną, po czym znowu ją utracił. Ten straszliwy koszmar zamiast doczekać się szczęśliwego zakończenia, wciąż niebłagalnie trwa. Nie wie, gdzie podziewa się Anna, jego kochany Wilczek. Czuje się bezradny, bezsilny, nie wie, co ze sobą począć. Gdyby nie pomoc Krisa- jego najlepszego przyjaciela- który pomaga mu w nieustających poszukiwaniach, już dawno załamałby się psychicznie. 

Anna budzi się w dziwnym, sterylnym miejscu. Nie wie dlaczego została uprowadzona, i jakie plany względem niej ma Dorothy. Wyglądała tak sympatycznie, była uprzejma, godna zaufania, niestety za tą maską skrywała prawdziwe oblicze. Jedynie, co Anna wie na temat tej kobiety to, że należy do plemienia Habbatum, wrogiego wobec Wędrowców spod znaku Eperu. To nie wróży niczego dobrego. Jak uciec z tego okropnego więzienia? Brak jakichkolwiek wskazówek uniemożliwia jej zlokalizowanie miejsca w którym się znalazła. Do tego ten tajemniczy Brian...- który dziennie ją odwiedza- Czy Anna może mu zaufać? Czy Blackowi uda się uratować ukochaną? Nie dowiecie się, jeżeli nie przeczytacie.

Książka ,,Habbatum" była dla mnie przepyszną, mleczną czekoladą. Chciałam się nią delektować, smakować kawałek po kawałeczku, ciesząc się z tego, że w końcu trzymam ją w swoich dłoniach. Niestety autorka zapragnęła inaczej. Od samego początku rzuciła mnie na głęboką wodę, nie pozwoliła zaczerpnąć powietrza ani na moment, wydarzenia tak niesamowicie pędzą, jak kolejka górska, że nie potrafiłam się zatrzymać. Adrenalina rosła z każdym rozdziałem, emocje sięgały zenitu, ból głowy nie odstępował na krok. Zamiast przepysznej degustacji, była walka między samą sobą, by nie odkładać książki nawet w chwili, gdy wzywały inne obowiązki. Ciekawość brała górę, a dopracowani perfekcyjnie bohaterowie nieraz podnosili ciśnienie.

Ta część jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Więcej się dzieje, czytelnik nie jest w stanie się przy niej znudzić. Co rusz na bohaterów spadają wyzwania, którym muszą podołać. Autorka nikomu nie ułatwia życia, wciąż podrzuca postaciom liczne kłody pod nogi, po których często ciężko się podnieść. Pojawiają się chwile słabości, wzruszeń, walki, bólu, miłości, a także radości. Beata (Augusta Docher) zapewnia nam wiele emocji, które z łatwością można odczuć w powieści. Nieraz doprowadziła mnie do skrajnego załamania, przez nią wylałam morze łez, ale i rozbolał mnie brzuch od śmiechu. Jak sami widzicie ta książka jest warta waszej uwagi. Niekończące się zwroty akcji, nowi bohaterowie, którzy urozmaicają fabułę, emocje wylewające się z każdej możliwej strony, przeróżne tajemnice, które trzeba odkryć i wyjaśnić. Tak to powieść, którą z czystym sumieniem gorąco Wam polecam. 

Tytuł: Habbatum
Autor: Beata Głąb (Augusta Docher)
Wydawnictwo: BIS
Ilość stron: 560
Ocena: 6/6

Komentarze

  1. Dobrze, że przekonałaś się do polskich książek :) i gratuluję patronatu, to wielkie wyróżnienie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz