1. Jak rozpoczęła
się pani przygoda z pisaniem? Co, lub kto skłonił panią do
wydania własnej powieści?
Moja przygoda z
pisaniem rozpoczęła się chyba w dość typowy sposób: po prostu
zawsze bardzo lubiłam czytać i dużo czytałam. W pewnym momencie
pojawiła się myśl: „A może by napisać coś własnego?”. Już
jako dziecko tworzyłam własne książeczki z prostymi opowiastkami,
spisywane przez mamę na maszynie i zszywane zszywaczem. A potem,
jako dorosła osoba, wtedy jeszcze studentka, pewnego dnia po prostu
wzięłam zeszyt, długopis, usiadłam na tarasie i zaczęłam pisać
Pogromców Nudy, nie mając pojęcia, dokąd ta opowieść mnie
doprowadzi. Nie miałam w głowie żadnej fabuły, tylko obraz
detektywa Fidrygała. Bardzo dobrze mi się o tym pisało. Do
powieści wracałam kilkukrotnie, za każdym razem trochę ją
rozwijając, aż w końcu, po kilku latach i wielu długich
przerwach, była gotowa. A skoro była gotowa, to oczywiście
wysłałam ją do wydawnictw. Nikt mnie nie musiał do tego skłaniać.
Po prostu miałam gotową opowieść, z której byłam naprawdę
zadowolona, w którą wierzyłam, więc ją wysłałam. No i udało
się! Książka dość szybko znalazła wydawcę. I wtedy pomyślałam,
że skoro ktoś zdecydował się tę książkę wydać, to może
rzeczywiście jest całkiem w porządku. A jeśli tak, to może
mogłabym napisać jeszcze jedną. Nie wiem, czy gdyby ta pierwsza
powieść była odrzucona, znalazłabym w sobie dość samozaparcia,
by poświęcać czas na pisanie kolejnej. Mam to szczęście, że do
tej pory każda moja powieść znalazła wydawcę. A każda taka
pozytywna odpowiedź napędza do dalszej pracy.
2. Skąd
pomysł na wytypowanie płci żeńskiej w roli detektywa?
Dlaczego śledztwa w sprawie zabójstwa nie prowadziła policja?
Gdy postanowiłam,
że napiszę powieść kryminalną, od razu wiedziałam, że nie
będzie to typowy kryminał policyjny, bo ja po prostu nie
mam zielonego pojęcia o tym, jak pracuje policja i nie mam zamiaru
udawać, że jest inaczej. Nie mam też w swoim otoczeniu nikogo, kto
mógłby mi w tym pomóc. Zwrócenie się z prośbą o konsultacje do
obcego policjanta odpadało: nie miałam żadnej pewności, że
powieść się ukaże i nie miałam śmiałości angażować kogoś w
projekt, który był mocno niepewny, jeśli chodzi o efekt. Warunkiem
było więc stworzenie intrygi, w której policja mogłaby grać
marginalną rolę, a zagadkę można by rozwiązać za pomocą
obserwacji, rozmów, łączenia ze sobą faktów z różnych źródeł,
a nie zaawansowanych technik kryminalistycznych. Stąd pomysł, by
śmierć, której tajemnice rozwiązują bohaterowie „Tajemnic
Leokadii”, była potraktowana przez policję jako samobójstwo. W
„Zanim zapomnę” mamy już konkretne zabójstwo, ale dzięki
powiązaniom rodzinnym bohaterów z ofiarą znów takie pokątne
śledztwo jest możliwe i realistyczne. A czemu kobieta? O kobiecie
po prostu łatwiej mi pisać. Była bardzo naturalnym wyborem.
3. Czy
przed przystąpieniem do lektury ,,Zanim zapomnę'' trzeba przeczytać
,,Tajemnice Leokadii'' czy raczej jej znajomość nie jest konieczna?
Nie jest
konieczna. Te książki można czytać niezależnie od siebie. Wątki
kryminalne są zupełnie niezależne. Choć, oczywiście, jeśli jest
taka możliwość, warto czytać po kolei, bo zmiany które następują
w życiu bohaterów w pierwszym tomie mają przełożenie na to, co
się dzieje w drugim, ale kontynuacja dotyczy tylko wątków
obyczajowych.
4. Czy
łatwo pogodzić się ze stratą? I jak sobie z nią poradzić?
Lepiej pielęgnować cierpienie i szykować zemstę, czy odpuścić i
skupić się na teraźniejszości?
Za stratą na
pewno nie jest łatwo się pogodzić. Nie umiem też dać
uniwersalnej rady, jak sobie z nią poradzić. Choć jestem
psychologiem, to nie terapeutą. Na pewno pielęgnowanie cierpienia
nie jest dobrą drogą, ale odpuszczenie nie jest łatwe, o ile w
ogóle jest możliwe. Często wiemy, że buzujące w nas uczucia są
niszczące, nic dobrego nie przynoszą. Analizując racjonalnie
możemy to zrozumieć. Ale to wcale nie sprawia, że one znikną, że
możemy wyjąć je z serca i odłożyć na półkę. One nadal tam są
i bywa, że wybuchają.
5. Jaką
postać pani zdaniem najtrudniej wykreować- czarny charakter czy
raczej tego dobrego?
Trudne pytanie.
Myślę, że kluczowe jest to, by pamiętać, że dobro i zło w
charakterystyce postaci to nie dwa odrębne worki, tylko bieguny
pewnego kontinuum i tworząc postać trzeba ją gdzieś na tym
kontinuum umieścić. Najciekawsze są te, które mieszczą się
gdzieś pośrodku: nie są ani do końca dobre, ani do końca złe.
Tworząc czarne charaktery w swoich powieściach staram się, żeby
były one właśnie takie. Nie z gruntu złe, tylko po prostu
ludzkie, popełniające zbrodnie, ale mające też jasną stronę,
dobre uczucia.
6. Posiada
pani miejsce do którego często powraca by w spokoju sobie popisać?
Taki komfort jest
zupełnie poza moim zasięgiem. Jako matka dwójki dzieci nie mam
takiej opcji, ani nawet nie chcę jej mieć. Nie wyobrażam sobie
zostawić rodzinę i wyjechać na jakiś czas, by sobie popisać w
spokoju. Zdecydowanym priorytetem jest dla mnie rodzina. Pisanie –
chętnie – ale w wolnej chwili. Zwykle więc piszę wieczorami, gdy
dzieci już śpią, albo gdy mąż zabierze je w weekend na basen.
Wtedy parzę sobie swoją ulubioną herbatę, siadam przy stole, przy
którym na co dzień toczy się życie rodziny (jemy obiady,
rysujemy, gramy w gry) i stukam w klawisze. Nawet mam swoje biurko,
które kupiłam specjalnie do pisania, ale w praktyce okazało się
za małe. Nie ma na nim miejsca na wszystkie moje notatki, które
rozkładam wokół.
7. Jak
tworzy pani powieści i bohaterów? Wszystko się dzieje w trakcie
pisania, czy raczej tworzy pani plan wydarzeń i charakterystykę
postaci, a dopiero później przystępuje do pisania?
To zależy.
Pisząc książki dla dzieci często zaczynam od jakiejś impresji,
jak było na przykład w przypadku Pogromców Nudy i piszę sobie
swobodnie pozwalając, by historia sama się rozwijała. Oczywiście
efektem tego bywają przestoje, gdy po prostu nie wiem, co będzie
dalej, ale zwykle udaje mi się je przezwyciężyć. Sytuacja wygląda
inaczej w przypadku powieści kryminalnych. Tu siadając do pisania
muszę wiedzieć kto zabił i dlaczego. Ale to nie są bardzo
skomplikowane plany. Zwykle są rozrysowane na jednej kartce A4.
Rysuję sobie taki diagram z najważniejszymi informacjami,
zależnościami między postaciami, z boczku jakaś linia czasu, żeby
się nie pogubić. Jednak większość szczegółów, takich jak
wygląd postaci, ich sposób mówienia, pojawia się samoistnie.
Myślę, że pisanie w taki bardzo rozplanowany sposób byłoby dla
mnie trudniejsze a już na pewno bardziej nudne. Gdy wchodzę w jakąś
scenę, piszę jakąś postać, mam cała narrację i atmosferę,
dopiero wtedy wiem, co ona powie i do czego to doprowadzi. Poza tym
zawsze gdy siadam do pisania czegoś się sama dowiaduję. Często
sama jestem zaskoczona, co te moje postaci wywijają.
8. Patrząc
z perspektywy czasu zmieniłaby coś pani w swojej powieści?
Dopisała jakieś nowe wątki? Rozbudowała bardziej fabułę, coś
usunęła? Jest pani z niej zadowolona?
Nie jestem osobą
która lubi rozpamiętywać przeszłość. To, co robię w danej
chwili staram się zrobić jak najlepiej, a potem przerzucam się na
nowy projekt. Nigdy nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym sama z
siebie sięgnęła po swoją powieść by sobie poczytać. Nie wiem,
po co miałabym to robić. Przecież wiem dobrze, co tam jest.
Jedynym efektem, tak jak Pani mówi, mogłaby być irytacja, że
można było coś zrobić lepiej. I rzeczywiście, gdy czasem czytam
fragmenty swoich książek na spotkaniach autorskich, to czasem myślę
sobie, że przecież można było to napisać inaczej, zgrabniej,
ciekawiej. Ale gdybym nie miała takich myśli o czymś, co napisałam
powiedzmy pięć lat temu, to by nie świadczyło chyba najlepiej o
moim rozwoju. Ale ze wszystkich swoich powieści jestem zadowolona.
9. Jaką
swoją postać darzy pani najsilniejszym uczuciem i dlaczego?
Kolejne trudne
pytanie! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba najbardziej
lubię Fidrygała, głównego bohatera Pogromców Nudy. To pierwsza
postać, którą stworzyłam i mam do niej szczególny sentyment.
Pamiętam też swoje zaskoczenie gdy zobaczyłam ilustracje do
książki i okazało się, że ilustrator narysował go dokładnie
tak, jak ja widziałam go w swojej głowie! Z cyklu o Julce chyba
najbardziej lubię Jagodę, lekko zwariowaną przyjaciółkę głównej
bohaterki. Głównych bohaterów moich kryminałów, Agatę i
Kermita, też bardzo lubię. Mam sporo frajdy z obserwowania, jak się
rozwijają, jak się zachowują w kolejnych sytuacjach, w których
stawia ich życie (czyli ja).
10. Ma już
pani pomysł na nową opowieść? Jeśli tak mogłaby pani zdradzić
rąbek tajemnicy o czym może być nowa historia?
Oczywiście, że mam! Powoli kończę trzecią część cyklu z Agatą
i Kermitem. Wyprowadzą się na przedmieścia i tam pewnego dnia
jeden z sąsiadów zostaje znaleziony w śniegu. Zamarzł. Pytanie,
czy nikt mu w tym nie pomógł? Więcej na razie nie będą zdradzać.
Luźne pomysły na czwartą część zaczynają się rysować. Poza
tym piszę też przecież dla dzieci. Pod koniec roku ukaże się w
formie książkowej moja powieść, którą początkowo wysyłałam
dzieciom w listach: Kandela, Czarny Lew i planeta Kumpligświst.
Oczywiście nie mogę się już doczekać. I mam w głowie powieść
przygodową dla dzieci. Szukam czasu, żeby ją napisać. Może jak
ukończę ten trzeci tom? Nie wiem. Pianie jest dla mnie frajdą i
pilnuję, aby tak pozostało, nie robię więc konkretnych planów.
Piszę to, na co mam w danej chwili ochotę.
Komentarze
Prześlij komentarz