Czy zdarza się wam mieć przeciwne deja vu? Mi się przytrafia bardzo często. Mam wrażenie, że dana sytuacja miała już kiedyś swoje miejsce we śnie, a teraz dzieje się to w rzeczywistości. To samo miejsce, sytuacja, słowa. Czy sny mogą być prorocze? Czy dzięki nim możemy zobaczyć przyszłość, która niebawem, albo w niedalekim czasie się spełni? Jak działa ludzki umysł? Dlaczego stanowi tak wielką tajemnicę i zagadkę? Jak rozpoznać granicę między snem, a wspomnieniem? Te i inne pytania zadawałam sobie gdy pochłaniałam lekturę z wypiekami na twarzy.
Z jednej strony lubię debiuty literackie, bo mogę odkryć autora, który zaciekawi mnie swoim piórem, pomysłowością na opowieść, a także ogromną wiedzą. Z drugiej natomiast mam obawy czy spełni moje oczekiwania czytelnicze, jaka będzie jego fabuła, czy nie będzie nudna, jak zostanie poprowadzona, czy będzie spójna. Do historii Michała Biardy podeszłam nieco z rezerwą. Rzucająca się w oczy okładka i intrygujący opis już samo przez się sugerowało, że opowieść, którą przedstawi autor czytelnikowi będzie dość ciekawa, ale nie byłam pewna do jakiego stopnia, więc nie nastawiałam się do czegoś wielkiego i wspaniałego.
Jakie było moje zdziwienie gdy lektura okazała się lekiem na zastój czytelniczy. Nie byłam w stanie się od niej oderwać, a gdy już musiałam wciąż żyłam wydarzeniami jakie miały miejsce w powieści. Czytelnik otrzymuje jedną wielką niewiadomą. Od początku do końca nie wie, co się wydarzy, a gdy już myśli, że jest na odpowiednim tropie do rozwiązania zagadki wszystko się nagle zmienia. Ogromny chaos, tajemnica, intryga, trochę szaleństwa, niezbyt pogodzenie się z uciekającym czasem i taksówkarz, który od wielu lat walczy ze swoimi demonami. To i inne wydarzenia stworzyły istną mieszankę wybuchową, która wciąga, pochłania i nie pozwala czytelnikowi ani razu oderwać się od historii.
Autor z dużą precyzją i dokładnością wplótł wszystkie wątki tak, że opowieść tworzyła spójną całość, a historie bohaterów wzajemnie się uzupełniały. W powieści wiele się dzieje, więc nie ma czasu na nudę, a to na ogromny plus, bo nie przepadam za lekturami, które nie są w stanie wciągnąć mnie w swoją fabułę, a w tej książce ciekawych i zaskakujących zdarzeń było od groma. Otrzymujemy również trzech narratorów, każdy z nich przedstawia nam swój świat. Paweł- zostaje potrącony przez samochód i trafia do szpitala, Kasia- jej życie pewnego dnia wywraca się do góry nogami oraz Zbyszek- pan taksówkarz, zmaga się z demonami przeszłości. Możemy zajrzeć do ich życia, podświadomości, co nimi kieruje, o czym myślą, o czym marzą, jakie emocje im towarzyszą w złych i dobrych chwilach. Mimo, że wiele ich od siebie różni - od charakteru, po ciężkie przeżycia życiowe- połączyły ich skomplikowane wydarzenia, które stopniowo zacieśniają między nimi wspólne więzy. Do każdej z postaci zapałałam ogromną sympatią i z przyjemnością poznawałam ich dalsze losy i przeżycia.
Muszę wam szczerze powiedzieć, że pokochałam tę opowieść. Nie myślałam, że do tego stopnia zawładnie moim umysłem i duszą. Książka to taki tykający zegarek z bombą. Na początku niesamowicie nakręca, pobudza wyobraźnię, później stopniowo intryguje, zastanawia, by na koniec wybuchnąć, zszokować czytelnika do takiego stopnia, że nie można o lekturze zapomnieć. Zaliczam autora do moich ulubionych, bije mu brawo i kłaniam się w pas za niesamowicie wciągającą opowieść, z wiarygodnymi, prawdziwymi bohaterami, a także za skomplikowaną fabułę, która rozwiązuje się dopiero na koniec. Gorąco polecam!
Tytuł: Królik w lunaparku
Autor: Michał Biarda
Wydawnictwo: Novae res
Ilość stron: 318
Ocena: 6/6
Komentarze
Prześlij komentarz