Czy uciekanie w wir pracy, by zapomnieć o traumatycznych przeżyciach jest dobrym rozwiązaniem? Ale, co zrobić gdy znikąd pomocy? Jak poradzić sobie z przeszłością, która łamie serce, wyciska łzy i odbiera chęci do życia? Jak uciszyć poczucie winy, mimo nie było się niczym winnym? Dlaczego los sobie z nas kpi i podrzuca liczne kłody pod nogi? Te i inne pytania zadawałam sobie podczas czytania książki. Czy odnalazłam na nie odpowiedź?
Wielkie wesele o którym będą mówić przez wiele miesięcy, przystojny mąż i perspektywa zamieszkania w dużym mieście napawa Monikę szczęściem. Niestety los nie jest dla niej łaskawy. Wszystko się zmienia po tragicznej stracie.
Od jakiegoś czasu miałam ochotę by sięgnąć po powieści autorki Agnieszki Lis, jednak nigdy nie było ku temu okazji. A to studia, obowiązki domowe, praktyki. Zapomniałam o ,,Pozytywce'', a ona czekała na godny moment, by o sobie przypomnieć. I w końcu nadarzyła się ku temu okazja. Wzięłam się za czytanie, przepadłam w odmętach historii. Zostałam wciągnięta w świat- który wykreowała autorka- na wiele godzin, a od powieści nikt nie był w stanie mnie oderwać.
Na początku jednak nie było tak kolorowo. Wszyscy bohaterowie doprowadzali mnie do szewskiej pasji. Od głównej bohaterki na teściowej kończąc. Miałam ochotę wejść do powieści i mocno potrząsnąć postaciami, by się opamiętali i zaczęli prawidłowo działać, myśleć. Po iluś tam stronach chciałam już lekturę odłożyć z powrotem na półkę lecz ciekawość nad tym, co wydarzy się dalej wzięła górę nad zniechęceniem do postępowania bohaterów. I dobrze, że nie zrezygnowałam z czytania, bo później połknęłam lekturę w okamgnieniu. Tak się wciągnęłam, że nie mogłam przestać. Patrząc teraz z perspektywy czasu myślę, że postępowanie postaci było zamierzone, miało nas to uświadomić, pozwolić spojrzeć inaczej na wiele spraw, na to, co nas otacza. Celowo nas denerwowali, byśmy mogli zrozumieć co czują, o czym myślą, czego pragną. Dzięki temu zajrzeliśmy do ich podświadomości, lepiej ich poznaliśmy.
Nie lubię zbyt przesłodzonych, uroczych historii. Raz na jakiś czas z przyjemnością je przeczytam, ale nie cały czas. Uwielbiam powieści, które są prawdziwe, charakterne, takie o których zawsze będzie się pamiętać. Do tego jeśli postacie są barwne, nieprzerysowane, niedoskonałe, które popełniają błędy tak jak my, możemy się łatwo z nimi utożsamić sprawiają, że bardziej zapałamy do nich sympatią niż do plastikowych, nierzeczywistych bohaterów. Fajnie jeśli postać jest doskonała, wręcz idealna, potrafi sobie ze wszystkim poradzić, jednak w prawdziwym życiu wydaje się to nierealne, sztuczne.
Powiedziałam, co mi się nie podobało, teraz pora na wydarzenia, które były ewidentnie na plus, co sprawiło, że opowieść pokochałam całym serduszkiem. Podobało mi się w powieści właśnie to, że Monika nie była wywyższona na piedestał, jest pokazana jak nie radzi sobie sama ze sobą, jak nie potrafi poradzić sobie ze stratą. Do tego pokazanie depresji, braku chęci do życia, po karanie siebie ciężką pracą jest genialnym pomysłem na przeprowadzenie fabuły. Zdarza się, że osoba, która nie ma możliwości otrzymania pomocy ze strony najbliższych, sama musi poradzić sobie z bólem i ogromną stratą. Działa mechanicznie, wykańcza się psychicznie i fizycznie, zatraca się w pracy, odcina od wszystkiego i wszystkich. Siebie niszczy wewnętrznie, mało je, przemęcza się, ciągle chce być doskonała, bo to jej kara za to, co się wydarzyło.
Monika wywołała we mnie wiele emocji i nie potrafię ostatecznie stwierdzić czy ją uwielbiam czy raczej nienawidzę. Nie potrafię tego ocenić, co przewyższa jedno od drugiego. Z jednej strony rozumiem jej postępowanie, z drugiej się z nią nie zgadzam, nie popieram tego, co robi. Wiem jedno wyklucza drugie, ale naprawdę nie wiem, co mam sądzić o bohaterce. Nie wiem, co bym zrobiła w sytuacji w jakiej znalazła się Monika. Którą drogą bym podążyła. Pozwoliła się zatracić żałobie, czy raczej popadła w wir pracy, by choć na moment zapomnieć o bólu, cierpieniu i ogromnej stracie.
Ta powieść daje do myślenia. Sprawia, że czytelnik całym sobą przeżywa to, co dzieje się w opowieści. Raz się cieszy, raz raduje, raz smuci, a raz złości. Momentami ma się ochotę wyrzucić lekturę za okno, gdy postacie doprowadzają do szewskiej pasji, a raz chce się je przytulić do piersi i oznajmić, że wszystko będzie dobrze.
,,Pozytywka'' na długo zapadnie mi w pamięci. Lekturę się nie czyta, a wręcz połyka, chwyta w oblepiające macki i nie pozwala się od niej oderwać. Jest prawdziwa, łatwo się z nią utożsamić, chwyta za serce, doprowadza do łez, odciska piętno w podświadomości i długo się o niej nie zapomni. Gorąco polecam!
Tytuł: Pozytywka
Autor: Agnieszka Lis
Wydawnictwo: Czwarta strona
Ilość stron: 264
Ocena: 5+/6
Zainteresowałaś mnie tą książką. Na pewno po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńDo tej pory jakoś mi nie po drodze z tą książką , ale muszę to zmienić.:)
OdpowiedzUsuń"Karuzela" tej autorki bardzo mi się podobała, także na pewno sięgnę po inne tytuły tej autorki.
OdpowiedzUsuń