Wywiad z Agnieszką Lis - cudowną osobą, autorką min. Pozytywki



1. Agnieszka Lis, która nie boi się poruszać ciężkich tematów. Co cię skłoniło do tego, by pisać np. o białaczce? 

Pisanie to dla mnie spełnianie marzenia. Chciałam pisać od zawsze, a nie bardzo mieściło się to w rzeczywistości – przede wszystkim mojej pracy. Wymagało więc od mnie dużo samozaparcia i wytrwałości. Nie chciałabym zatem spełnienia moich marzeń rozdrobnić – na treści błahe, nieistotne. Szukam zatem w otoczeniu takich tematów, które mnie samą poruszą, które zostaną ze mną długo - i o takich chcę pisać. Prosta stad droga do „ciężkich” tematów. Mam takie nieskromne pragnienie, aby pisać książki ważne. Czy to się udaje – to już zupełnie inny temat ;-)

2. Gdy ktoś opowie ci swoją własną historię wykorzystujesz ją w książce?
Zdarza się, ale nie jest to regułą. Czasem ludzie opowiadają mi swoje historie z przekonaniem, że koniecznie muszę o tym napisać – a ja nie widzę potencjału na interesującą powieść. Czasem wykorzystuję jakieś fragmenty, wplatam czyjąś opowieść w większy tekst. A czasem nie wykorzystuję w ogóle. Nie ma reguły. Tylko proszę, nie pytaj mnie o to, skąd biorę pomysły ;-) Nie wiem!

Bywa też tak, że to ja dopytuję o szczegóły zdarzenia z czyjegoś życia. Albo wręcz pytam, czy mogę czyjeś życie opisać. Tak stało się na przykład z Grzegorzem, który jest bohaterem Latawców.



3. Pozyskujesz informacje z życia codziennego, różnych powieści czy z własnej wyobraźni? 

Ze wszystkiego! Myślę, że gdzieś na końcu musi wszystkie zebrane informacje spiąć moja własna wyobraźnia. To przecież ja muszę napisać konkretną historię, która musi być spójna i logiczna - jednak „wsad” pozyskuję z bardzo różnych źródeł, właściwie wszystkich dostępnych. Może najmniej z innych powieści. Tam pomysły są już wykorzystane, nie chcę nikogo powielać. Ktoś kiedyś powiedział, że dla pisarza każde zdarzenie, z życia własnego lub cudzego, może być inspiracją i dlatego nie należy narzekać nawet na zdarzenia smutne. To chyba dobre, twórcze podejście.

4. Łatwiej pisać z perspektywy kobiety czy raczej mężczyzny? W jaką postać najtrudniej się wcielić?

Nie ma zasady. Chyba ;-) Pisanie to jest tak piękny rodzaj twórczości, że każdy musi sobą wypełnić powstającą formę. Zresztą, nie tylko pisanie. Muzyka, malarstwo, rzeźba – wszystkie sztuki. To oznacza, że jakiego bohatera byśmy nie tworzyli – musimy wejść w jego skórę, myśleć jak on, mówić jak on. To raczej nie zależy od płci, bardziej od tego, na ile bliski lub daleki jest dla nas sposób myślenia bohatera, i to – jak sadzę powinno być kryterium owej „trudności”. Jednak dla mnie to jest właśnie coś, nad czym warto się pochylić. Zrozumieć bohatera, którego tworzę, nie napełniać go własnym sposobem pojmowania życia, tylko stworzyć spójny obraz „kogoś”. To sztuka, której wciąż się uczę.


5. Czy zatracanie się w wir pracy, by zapomnieć o bólu i stracie jest dobrym rozwiązaniem? Jak sobie poradzić z negatywnymi emocjami? 

Nawiązujesz do bohaterki Pozytywki? Sądzę, że każdy musi znaleźć swój sposób poradzenia z sobie z bólem, ze stratą – jaka by ona nie była. Monika, czyli bohaterka Pozytywki zatraciła się w pracy, co okresowo nie jest złe, jak sądzę, jednak ona oprócz tego pielęgnowała nienawiść do siebie, a co za tym idzie – do całego świata. I w tym sensie – zadawania bólu sobie lub innym ludziom – każda metoda będzie zła. Jak wszędzie, najbardziej pożądany i najtrudniejszy do osiągnięcia jest tak zwany złoty środek. Równowaga, której poszukujemy przez całe życie. Myślę, że sama metoda nie jest ani zła, ani dobra – ale sposób jej wykorzystania może już taki być.
6. Gdy piszesz kolejną historię potrafisz się zżyć z bohaterami? Który najbliższy jest twojemu sercu?

Oczywiście! Jestem z moimi bohaterami zżyta, a wręcz czuję pustkę, brak ich obecności, gdy kończę książkę. To jest taki moment zaskoczenia, jakby raptem opuścił mnie przyjaciel. ;-)

Nie potrafiłabym natomiast jednoznacznie powiedzieć, który bohater jest mi najbliższy. W każdego wkładam kawałek siebie chociaż próbuję kształtować ich na różnorodne postaci. To chyba tak, jak z ulubioną książką większości pisarzy – na ogół jest to ich ostatnia powieść. Niedawno skończyłam pisać powieść, w której przeplatają się losy dwojga bohaterów, fotografika i pianistki, i w tej chwili chyba oni są mi najbliżsi. Ale już powstaje zarys następnej książki, więc pewnie się to w niedługim czasie zmieni ;-)



7. Dużo się dzieje w twoim życiu. Praca, dom, dzieci, pisanie nowych powieści. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Masz jakiś dobry przepis? 

Nie zastanawiać się – działać.

Przy czym oczywiście czasami działanie polega właśnie na obmyślaniu „czegoś”, niemniej jest to czas, który traktuje jako „pracę nad powieścią”. Konspekt, reaserch, kwestionariusze bohaterów.

Pracuję bardzo dużo i we względnej dyscyplinie. Marzę oczywiście o tym, żebym mogła poświęcić na pisanie całe dnie, aby być obsłużoną pod każdym prozaicznym względem, aby nie dotyczyły mnie zakupy, gotowanie i odrabianie lekcji. Ale wcale nie jestem pewna, czy funkcjonowałabym w takich cieplarnianych warunkach naprawdę dobrze. Może właśnie mobilizuje mnie to, że mam tak mało czasu? I dzięki temu owego czasu nie marnuję?

Nie wiem tego na pewno. Myślę jednak, że klucz do sukcesu to po prostu: nie narzekać. Konsekwentnie dążyć do swoich celów bez oglądania się na trudności, które każdemu z nas towarzyszą.


8. Co czujesz gdy twoje kolejne ,,dziecko’’ znajdzie się na półkach księgarń? O czym wtedy myślisz?

Najczęściej jestem już myślami trzy książki do przodu ;-) I to chyba dobrze, bo nie sprawdzam co chwilę recenzji i nie denerwuję się wynikami sprzedaży. A tak na poważnie, to każdorazowo czuję radość. I dumę, że znów mi ktoś zaufał, uwierzył we mnie – wydawca, czytelnicy. To uczucie, którego nie da się z niczym porównać.


9. Gdybyś mogła coś zmienić swoich powieściach, to co i dlaczego?

Ależ ja to robię! Z powieści na powieść zmieniam. I poprawiam. A dlaczego? Bo jestem swoim najsurowszym krytykiem. Zawsze widzę coś, co powinnam jeszcze poprawić. Żeby nie zwariować – nie czytam już swoich tekstów po ich ukazaniu się. Gdyby nie terminy i dyscyplina wydawnicza – poprawiałabym chyba w nieskończoność – a to mało skuteczna metoda pracy ;-)

Próbuję się ciągle doskonalić, poprawiać warsztat, sposób konstruowania powieści, język… Jeśli więc zmiana – to tylko w tę stroną. I to ciągła zmiana!


10. Jaką historię masz teraz w planach? Możesz zdradzić?

Następna książka jest już dawno gotowa. Już w grudniu była ;-) Ukaże się w lipcu, to będzie jednotomowa saga rodzinna, w której występują, choć w różnym natężeniu, cztery pokolenia. Nie byłabym sobą, gdyby było za prosto, dzieje się ;-) Ale nie mogę na razie zdradzić za dużo!

Dwie następne powieści mam już napisane, trwają pierwsze prace redakcyjne. Myślę nad kolejną. To już chyba rok 2020 ;-)


Komentarze

Prześlij komentarz