The Call 2- rozczarowanie


Czekasz na daną książkę kilka miesięcy i gdy w końcu ją masz, z ekscytacją zabierasz się za jej pochłanianie, jednak później z kolejnym rozdziałem przekonujesz się, że ta wyczekiwana, wychuchana opowieść okazuje się klapą. Pierwsza część mega mi się podobała. Było to takie wielkie wow, coś niespotykanego w innych tego typu powieściach. Taki powiew świeżości z nutą grozy w tle. Do tego tak wciągająca w fabułę, że nie można było się od niej oderwać od początku do końca, aż wreszcie dojdzie się do szczęśliwego finału. Nieraz szokująca, podnosząca ciśnienie, wzbudzająca gęsią skórkę.

Natomiast druga - była całkowitym przeciwieństwem pierwszej. Czytając opowieść nie było już w ogóle tej ekscytacji, większość wątków z wcześniejszej części zatarła się w mojej pamięci i nie potrafiłam wejść w fabułę, przy czym wszystko mnie irytowało, denerwowało, niektóre informacje nie miały dla mnie sensu, nie potrafiłam wczuć się w historię, opowieść nie poruszyła mnie, nie wzbudziła emocji, no po prostu nic. Czytałam lekturę, jednak bardziej absorbowała mnie piękna pogoda, wypad na spacer niż książka, a tak nie powinno być, bo The Call. Wezwanie to była petarda, zbierałam szczękę z podłogi. Inwazje przeczytałam niemal całą, ale przed końcem zaniechałam czytania, bo po pewnym czasie uzmysłowiłam sobie, że nic nie pamiętam, co miało miejsce w poprzednim rozdziale, a tym bardziej w pozostałych. I mimo, że działo się w niej tak wiele, dużo było akcji, zawieruchy, to lektura mnie nie przekonała do siebie. Czytając kolejne zdania miałam wrażenie jakby bohaterowie mówili do mnie po chińsku albo po prostu bełkotali w innym języku, momentami nie wiedziałam o czym tak zażarcie dyskutują. Do tego nie podobało mi się to, że przeskakiwałam z jednej retrospekcji w drugą, co powodowało gubienie rytmu czytania.

Zabrakło mi w opowieści tej energii, dreszczyku emocji jaki znalazłam w pierwszej części. Druga, szczerze przyznam, momentami mnie usypiała. Przebiegałam wzrokiem po linijkach tekstu, ale nie potrafiłam wyciągnąć z nich żadnego sensu. Ot, czytałam historię, ale tak mnie zraziła do siebie od samego początku, modliłam się, by w końcu coś się zadziało takiego, że wypadnę z kapci. Jednak do tego w ogóle nie doszło, a szkoda, bo książka, historia ma swój potencjał a druga część powinna się dobrze wybronić, być lepszą opowieścią od poprzedniej. Mnie jednak do siebie nie przekonała. Jest to moja subiektywna opinia. Przedstawiam swoje odczucia jakie wywołała powieść względem mojej osoby. Jeśli spodobała wam się fabuła z ,,The Call. Wezwanie'' to zachęcam was do przeczytania kontynuacji i wyrobienia sobie zdania na jej temat. Mnie do siebie zraziła i gdybym miała drugi raz do niej powrócić, nie uczyniłabym tego. Nie sądzę bym zmieniła o niej zdanie, bo z tyłu głowy wciąż miałabym te rozczarowanie, które na początku u mnie wywołała.

Tytuł: The Call: Inwazja
Autor: Peadar Ó Guilin
Wydawnictwo: Czwarta strona
Ilość stron: 384
Ocena: 1/6

Komentarze

  1. Znam ten ból... często mam tak, że czekam na coś, ekscytuję się, myślę, że będzie po prostu mega, a tymczasem.. zawód. Szkoda! Ja nie czytałam poprzedniej części i na razie się nie skuszę. :)

    Zapraszam do siebie > https://hiddenxguns.blogspot.com/2018/12/osiem-rzeczy-bez-ktorych-swiat-nie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga część nie rozczarowała mnie tak bardzo jak ciebie, ale muszę się zgodzić, że była o wiele bardziej słabsza od pierwszego tomu. Były momenty, które mnie wciągnęły, ale były to tak pojedyncze przypadki, że liczyłam chociaż na rewelacyjny koniec... A tu takie rozczarowanie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz