I ślubuję ci... - patronat CzBK


Rzadko się zdarza, by jakaś książka wytrąciła mnie z równowagi, a tej powieści się to udało. I pomyśleć, że postacie przedstawione w tej historii mogą istnieć naprawdę. Mają podobne myślenie, staroświeckie poglądy, gdzie kobieta staje się zależna od innych. Nie może pracować, przecież mąż zarabia, a miejsce każdej kobiety jest w kuchni. Kobieta jest od tego, by zaspokajać męża w każdej chwili, kiedy on tego chce. Krytykowanie, narzekanie, pretensje, brak jakiegokolwiek wsparcia, pomocy czy chociażby zrozumienia. 

Jola jest stłamszona przez teściów i pozbawiona wsparcia ze strony męża. Dość zaniedbana, zależna od innych niczym marionetka. Nigdy się nie buntowała, pozwalała sobą pomiatać sądząc, że postępuje właściwie. Swoje marzenia głęboko zepchnęła do podświadomości na dwadzieścia lat. Jedno wydarzenie, jedna podsłuchana rozmowa, zaczyna burzyć mur, którym szczelnie owinęła się bohaterka. Czy będzie w stanie podnieść się po tych traumatycznych przeżyciach? Czy nadal będzie tkwić w tym związku, by uratować to, co jeszcze doszczętnie nie runęło?

Dałam się niesamowicie wciągnąć w wykreowany świat. Od początku byłam zachwycona powieścią, tym jak autorka go zbudowała, jak stworzyła postacie. Jola jest taką postacią, z którą wiele kobiet się utożsami. Znęcana psychicznie, poniżana, nigdy w domu teściów nie poczuła się częścią rodziny, często dawali jej do zrozumienia, że jest niechcianym przez nikogo intruzem. Stała się cieniem samej siebie, nieszczęśliwa, zmizerniała, bez magisterki z niespełnionymi marzeniami. 

Autorka ciekawie przedstawiła walkę bohaterki o samą siebie, a także jak władza potrafi zmienić człowieka. Na zewnątrz idealna, szczęśliwa rodzina, jednak za zamkniętymi drzwiami, w zaciszu domostwa wychodzą wszystkie mankamenty, tej na pozór radosnej rodziny. Bardzo dobrze autorka przedstawiła emocje, jakie towarzyszyły bohaterce przez całą powieść, czy w jej wieku warto zmienić życie. Wszystkie obawy, lęki, strach, cierpienie i to, że chciałaby, by jej rzeczywistość wróciła do normy. To jak stała się przedmiotem codziennego użytku, mąż sięgał po nią, kiedy miał potrzebę. Jak nie mogła liczyć na pomoc. Zatraciła siebie i to, co powinno, być dla niej ważne. Patrzyła zawsze na innych, jak innym dogodzić, siebie zawsze stawiała na ostatnim miejscu. 

Książka pozwala zrozumieć, że my jesteśmy najważniejsi. Że jeśli jesteśmy nieszczęśliwi, sponiewierani przez innych to powinniśmy zawalczyć o siebie. Nie dać sobie wejść na głowę, mieć swoje wartości, swoje zdanie. Że zawsze jest czas na realizacje marzeń niezależnie od wieku. 

Ja dałam się pochłonąć tej historii, mocno wkręciłam się w wydarzenia jakie miały miejsce w powieści. Nieraz miałam ochotę potrząsnąć teściami i mężem bohaterki, jak można traktować tak drugiego człowieka? Już nie mogę doczekać się kolejnej części. Ciekawa jestem, jak zostanie poprowadzona. Zachęcam wszystkich gorąco do zapoznania się z ,,I ślubuję ci...''. Mam nadzieję, że dacie się wciągnąć w jej odmęty. Mnie od samego początku kupiła. 

Komentarze

Prześlij komentarz