Gościniec- pod patronatem CzBK


Pokochałam Tynczyn za swojskość. Za naturalność, klimat, język, bogatą historię. Za czarnych, białych  bohaterów z odcieniami szarości. Za wierzenia, gusła, przestrogi, podania. Za życzliwość i pogardę. Niezależnie od pory roku, zawirowań życiowych postaci, głodu i szczęścia obserwowałam powoli sunący się krajobraz, który z taką dokładnością zobrazowała mi przed oczami autorka książki. Kolejny raz mogłam wrócić do tego niesamowitego świata swojskości i prawdziwości. Do dawno niewidzianych przyjaciół, z którymi zdążyłam zacisnąć więzi, a zarazem poznać nowe, często zranione dusze przez nieciekawą rzeczywistość, czy ludzi, którzy powinni być dla nich ostoją i opoką.

Czytelnik towarzyszy bohaterom na każdym kroku. Obserwuje ich czasami od narodzin, aż do śmierci. Widzi ich osiągnięcia, smutki, żale, rozczarowania, szczęście, pierwsze miłości i nieodwracalne straty. To piękna powieść zwykłego życia ludzi, którzy cieszą się każdym dniem, walczą o byt, jedzenie, ciężko pracują na swoje utrzymanie. Płaczą, mszczą się, wyżywają, wstają bladym świtem, by późną nocą wrócić z pola do domu. Którzy chcą być kochani i poszukują miłości, którzy chcą być szczęśliwi, spełnieni. Prawdziwi, z mankamentami, poturbowani przez świat wdzierają się do serca, by pozostać w nim na długo, do momentu aż nie odkryją nowych pięknych historii. 

Po każdym nowym rozdziale pojawiają się ciekawostki, definicje i przepyszne przepisy, które chciałabym niebawem wypróbować. Za każdym razem, kiedy poznawałam coś nowego, na samą myśl ciekła ślinka. Czytając, czułam zapachy, wiatr, czy promienie słońca muskające moją twarz. Chłonęłam otoczenie wszystkimi zmysłami i słuchałam gwary, rozmów mieszkańców. Jestem urzeczona ,,Sagą Wiejską'' i nie mogę się wprost doczekać kolejnego tomu. Gorąco polecam!

Komentarze

Prześlij komentarz