W obozie koncentracyjnym odbierali im wolność, tożsamość, przynależność, osobowość, rodzinę pozostawiając na pasiaku ich numer, który od momentu przekroczenia bram piekła, miał ich utożsamiać do bydła. Do nic nieznaczącej postaci, którym można pomiatać, gnębić, bić i poniżać. Hitler odebrał wszystko, nie zdołał jednak odebrać wiary i miłości, tej tlącej się iskierki nadziei wolności, która nieraz podtrzymywała przy życiu. Po wyzwoleniu numer stał się tylko makabrycznym wspomnieniem, przeszłością, o której nikt nie chce rozmawiać. Blizną świadczącą o tym, ile cierpienia musiał przejść człowiek, przez okrutną decyzję jednego człowieka.
Dzięki takim postaciom, jak Sylwia, osoby, które kiedyś zostały odarte z człowieczeństwa, pozbawione prawa głosu, mogą o sobie opowiedzieć. Jakie towarzyszyły im emocje, z czym musieli się zmagać. Jakie piętno pozostawiły w głowie i sercu, jakie blizny na ciele i duszy. Ku pamięci, by ocalić ich wspomnienia przed zapomnieniem.
Dla mnie ,,Bezmiłość'' jest książką nie do ocenienia, bo jak tu ocenić coś, co zdarzyło się naprawdę? Coś, co przyniosło wiele bólu, cierpienia i strachu, że już nigdy nie zazna się wolności? Że już nigdy nie zobaczy się bliskich, nie poczuje cudownego zapachu wiatru, ciepła promieni słonecznych muskających w twarz? Dlatego powieść chciałabym najlepiej ocenić emocjami, bo to o nich będzie najwięcej mowa.
Autorka na łamach swojego najnowszego dzieła ukazuje listy i grypsy, słowa zaklęte w papierze. Światełko nadziei, mały blask emocji, który nieraz podtrzymywał więźniów przy życiu. Ta wiara zamknięta i spisana drżącą ręką na niewielkim skrawku papieru. Miłość bijąca z każdej linijki tekstu, która nieraz uratowała przed zatraceniem. Miłość rodzicielska, miłość dziecka do rodziców, miłość małżeńska, miłość, która była w stanie pokonać wszelkie bariery, która podtrzymywała w wierze, że to życie, które pozostawiło się za bramą obozu, w końcu powróci. To, że zniknie zapach brudu, śmierci, człowiek będzie mógł najeść się do syta i wrócić do najbliższych osób.
W dzisiejszych czasach ciężko nam wyciągnąć pomocną dłoń do zupełnie obcej osoby. Potrafimy obrażać, kłócić się gdy mamy inne zdanie niż nasz rozmówca. Czy gdybyśmy trafili do obozu, bylibyśmy w stanie oddać życie dla osoby, z którą nic nie mamy wspólnego? Dla postaci, którą mijamy na ulicy, spotykamy w sklepie, autobusie? Ludzie, którzy przekroczyli bramy piekła obozu byli w stanie oddać kromkę chleba, narazić życie, by przeszmuglować dla innych lekarstwa, przedmioty, które za wymianę mogły pomóc drugiej osobie. Widmo śmierci przerażało, jednak wielu potrafiło to przezwyciężyć, by móc uratować innych. Każda namiastka grypsów, podarków, które przeszmuglowało się do obozu, dawały nadzieję, namiastkę radości, iskierki wiary, że ucieknie się z tego piekła na ziemi. Czytając, miałam łzy w oczach, autorka dotknęła najczulszych strun duszy, ukazała prawdę zamkniętą w listach, czułe wyzwania, które chwytają za serce. Sylwia pozwoliła nam zgłębić nieznaną dotąd historię. Głównie tematy obozowe przedstawiały ogromną tragedię, tutaj też jej nie zabraknie, jednak autorka w najnowszym swym dziele skupia się na emocjach, które przynosiły ukojenie, miłość, odwagę i ogromną siłę, by pokonać zło, strach i śmierć. Lekturę powinien przeczytać każdy! Gorąco polecam!
Czuję, że ta książka bardzo by mnie wciągnęła i skłoniła do głębokich refleksji.
OdpowiedzUsuń