Czy można ustrzec się przed cierpieniem? Wszechogarniającym bólem, który odbiera dech? Jakie życie byłoby prostsze, gdyby tego zranienia nie było, przykrości, żałości. Niestety to wszystko jest zapisane w naszym kodzie genetycznym. Ten żal wyczuwa, że człowiek jest szczęśliwy, radosny, zakochany, a świat stoi przed nim otworem. Przekrada się do codzienności, wije sobie gniazdko, niepostrzeżenie wyciąga ręce, a gdy złapie, musi namieszać, zniszczyć to, co jest piękne i nieskazitelne. Pojawia się nieproszona, jak mara, siada na płucach, odbiera dech i nie pozwala normalnie funkcjonować. Odbiera nadzieję, siłę. Od determinacji człowieka zależy, czy da się jej pochłonąć, czy stawi czoła własnym cierpieniom, lękom. Czy przekuje swój strach w silną zbroję, dzięki której zdobędzie świat?
Bardzo sobie cenię pióro autorki. Ona potrafi wyłuskać ważne zmiany w historii i wpleść je do swojej opowieści niczym dobra krawcowa, która z różnych elementów potrafi stworzyć coś pięknego, emocjonalnego. Napomknąć, jak wyglądały tamtejsze czasy, z jakimi problemami zmagali się ludzie, jakie uczucia towarzyszyły im w codziennym życiu, co ich smuciło, a co wywoływało szeroki uśmiech na twarzy. Dlaczego niektórzy decydowali się na emigrację, skąd czerpano siłę, aby stawić czoła przeciwnościom losu. Dlaczego podejmowali takie, a nie inne wybory, które później rzutowały na ich przyszłość. I czy te zmiany wniosły do ich życia szczęście, czy jednak te oczekiwania zmian okazały się nijak do otrzymanej rzeczywistości.
Anna przenosi nas do Łodzi lat 70 i 80. Ukazuje cienie i blaski tamtejszego życia, walkę o godny byt, ogromną miłość matki do dzieci, by zapewnić im, jak najlepsze życie, gdyż na partnera w ogóle nie można liczyć. Trudne decyzje, które nieraz trzeba podejmować niezależnie, co podpowiada serce i rozum. Czytelnik współodczuwa emocje, jakie towarzyszą bohaterom. Autorka tak doskonale kreśli ich losy, wydarzenia, miejsca, że odbiorca wraz z nimi uczestniczy podczas ich tułaczki. Kibicuje, żeby ich historia dobiegła szczęśliwego finału, złości, gdy coś nie idzie po ich myśli i smuci, gdy los kolejny raz postanawia sobie z nich zakpić, podrzucając liczne kłody pod nogi. Akcja powieści przeniosła mnie w różne miejsca, od Łodzi, po Niemcy, a kończąc na Ameryce. Do tego pierwszego mogłam przyjechać osobiście, kroczyć ulicami, po których stąpali bohaterowie powieści, zobaczyć, gdzie mieszkali, gdzie przebywali. Powiem wam, że doznania są wtedy jeszcze mocniejsze. Obrazy jeszcze bardziej materializują się przed oczami, postacie stają się bardziej bliscy sercu, żywi, namacalni, jakby można było ich dotknąć.
Wiele osób może powiedzieć, że nie rozumie postępowania bohaterów. Potępić ich za niektóre wybory, jednak ja starałam się ich nie oceniać, tylko kroczyć obok nich. Nigdy nie wiadomo, jakbyśmy postąpili w danej sytuacji, gdybyśmy znaleźli się na ich miejscu, na rozdrożu. Łatwo mówić, prawić morały, gdy temat nas nie dotyczy. Tutaj grały przeróżne emocje, doświadczenia, serce nieraz potrafił wiele wybaczyć i wytrzymać trudów. Czy bohaterka zazna szczęścia? Czy los dla bohaterów będzie łaskawy? Tego musicie przekonać się sami. Gorąco polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz