Siedzę i myślę, jak ubrać w słowa to, co czuję. Staram się uchwycić te galopujące emocje, jednak za każdym razem, kiedy próbuję po nie sięgnąć, umykają mi w popłochu. Bawią się ze mną w kotka i myszkę. Zawsze mam kłopot z oddaniem wszystkich uczuć, jakie zafundowała mi Monika. Za każdym razem boje się, że pisząc opinię na temat jej historii, spłycę ją, umniejszę jej wartości, którą w sobie niesie. Jednak gdy się uspokoję, zamknę oczy i na nowo przeniosę się do tej powieści, słowa zaczynają mieć sens. Serce dyktuje odpowiednie zdania, emocje, uczucia i doznania. I tutaj tak samo było w tym przypadku.
Kolejny raz autorka zawładnęła moim światem. Pochłonęła w odmęty tak życiowej i namacalnej opowieści, która ma odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. Ile jest takich osób, par, która musiała zmierzyć się z podobną sytuacją, która miała miejsce na kartach tej powieści? Ile wylać łez, zagryźć zębów z bezsilności, wyrzucić frustracji, przewartościować życie. Ile z nich wróci do względnej stabilizacji, a ile z nich zdecyduje się na zupełnie inny krok? To już zależy od indywidualności człowieka. Ja sama nie wiem jakbym postąpiła, gdybym znalazła się na miejscu Jagody. Będąc z boku łatwo ocenić, którą drogą by się podążyło, jednak będąc na miejscu danej osoby, ciężko stwierdzić, jaką ścieżkę podyktowałoby nasze serce. Czy zniosłoby ten ciężar, który nagle spadł na nasze barki, czy jednak dalibyśmy mu się przygnieść i zniszczyć.
Autorka doskonale oddała dylematy głównej bohaterki, jej walkę z demonami, które przysłaniają jej dostęp do tlenu, jej rozchwianie emocjonalne i próbę przyswojenia nowej rzeczywistości, którą usilnie stara się zepchnąć w najdalsze zakamarki podświadomości, ale jak tu poradzić sobie z czymś, co już jest? Od czego już nie da się uciec? Monika mocno skłania do refleksji, do zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi na dnie serca. Ukazuje rozmaite rozwiązania, ścieżki, jednak od nas samych zależy, którą drogą podążymy, z jakimi emocjami pozostaniemy na końcu i czy będziemy zgodni z tym, co podpowiada nam umysł i emocje. Bo w tym wszystkim najważniejsi jesteśmy my. Autorka dobitnie wskazuje, że to od nas zależy czy w danej sytuacji będziemy trwać, czy jednak nie. Że powinniśmy słuchać wewnętrznego głosu, a nie spychać go, jak natrętną muchę, bo ono wie, co dokładnie myślimy i czujemy. Że powinniśmy być w zgodzie ze samym sobą i głośno mówić, gdy coś nam nie pasuje. Nigdy to nie jest łatwe, dlatego często na naszej ścieżce pojawiają się dobre dusze, które swoim ciepłem, dobrym usposobieniem, serdecznością pomogą przejść przez te niełatwe wyboje. Czasami potrzebujemy dobrej duszy, która pokieruje, gdy nie widzimy wyjścia z sytuacji, pocieszy słowem, rozwieje czarne chmury, które przysłoniły słońce. I tutaj Jagoda spotyka taką osobę. Pokochałam Witka, jego usposobienie, szczerość, mądrość życiową. Uwielbiam takie osoby, które w życiu wiele przeszły, które nie poddały się losowi, który nieraz próbował ich złamać. Dzięki takim osobom wiele można się nauczyć, zrozumieć, dowiedzieć. Otulić ich ciepłem, który od nich bije, ukoić złamane serce, odnaleźć radość, nadzieję i sens życia.
Co tu dużo mówić? To trzeba przeczytać i samemu przeżyć te emocje, które wywoła autorka. Poczuć te wewnętrzne rozdarcie, te dylematy i niepewność, co do przyszłości. Ten kalejdoskop emocji, przeżyć i samemu ocenić, czy decyzje, jakie podejmowała główna bohaterka są dobre, czy jednak powinna postąpić inaczej. Ja gorąco polecam powieść. Jak zwykle autorka mnie nie zawiodła, chwyciła za serce, wywołała łzy, przeczołgała emocjonalnie, zmusiła do refleksji, do głębokiej zadumy. Uwielbiam jej pióro i mam nadzieję, że kiedyś jej powieści zobaczymy na dużym ekranie, bo na to zasługują.
Komentarze
Prześlij komentarz