Niepozorna okładka skrywa w sobie istny ładunek emocjonalny. Książka mnie roztroiła, nieraz doprowadziła do płaczu, złości na ludzi, którzy nie odwiedzali swoich najbliższych w domach opieki. Odczuwałam ich samotność, to oczekiwanie na rodzinę, chęć bycia kochanym, potrzebnym, pustkę i pogodzenie się z niechcianym losem zapomnienia przez bliskich, którym wcześniej oddało się całe serce i uwagę.
Mimo smutnych momentów od pensjonariuszy Domu Pogodnej Starości biło zawsze ogromne ciepło. Poznałam ich zwyczaje, historie, za czym tęsknią, o czym marzą. Weszłam do ich świata i zostałam w nim miło ugoszczona. Opatulili mnie ciepłym kocem, przygotowali aromatyczną herbatę i zatopili w niezwykłej opowieści, która trzymała mnie w swoich odmętach od początku do końca. Oprócz pensjonariuszy, którzy otrzymują możliwość bliższego przedstawienia się, bo autorka pozwala każdemu z nich dojść do głosu, nawet jeśli pojawiają się na krótką chwilę, zostaje czytelnikowi przedstawiona postać młodziutkiej Julii. Pogubiona, poturbowana przez życie, z niełatwym i bolesnym bagażem doświadczeń, wkracza do świata pensjonariuszy i wprowadza wiele zamieszania, radości, wzruszeń, ale i ogrom obaw, niepewności i strachu.
Książkę pochłonęłam w zastraszającym tempie. Poruszyła moje serducho, wywołała całą paletę emocji od radości, wzruszenia, po złość na chichoty losu, na jej niesprawiedliwość. Powieść opowiada o miłości, przemijaniu, bólu, stracie i przyjaźni, która mimo różnicy wieku może zaistnieć w życiu każdego człowieka. Skłania do refleksji, do uzmysłowienia sobie, że czas przemija, że nic nie trwa wiecznie i trzeba doceniać to, co się ma na wyciągnięcie ręki, bo ,,kiedy czasu już dla nas nie będzie'' będzie za późno na ponowne ich naprawienie. Gorąco polecam!
Już wiem, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuń